1/48 Avro Lancaster B Mk.I
HK Models – 01F005
Budowa cz. 1
Tak jak Kamil wspomniał na końcu swojego artykułu o zawartości pudełka nowego Avro Lancaster B Mk.I HK Models 1/48, model ten trafił na mój warsztat. Zabrałem się za jego budowę najszybciej jak było to możliwe. Nie ukrywam, że wielokrotnie miałem już smaka na starą Tamiyę (ale dobrze, że udało mi się opamiętać), więc tym bardziej byłem zadowolony ze sklejania tej miniatury. Mimo dużych gabarytów, nie przeraziła mnie ilość części.
Dodatkowo zamierzałem wykonać ją z “plusem za polskie malowanie”, na co pozwolił zestaw kalkomanii z Techmodu dedykowany Lancasterom B Mk.III – w praktyce jednak różnice między Mk.I i III sprowadzają się do wersji zastosowanych silników, zaś inne różnorakie detale związane są z okresem produkcji danego egzemplarza (warto tu odnotować, że wiele Lancasterów było dość długowiecznych i w trakcie służby podczas remontów dokonywano w nich modyfikacji, które w międzyczasie wprowadziły na nowo budowanych maszynach fabryki)
Mimo że model jest zrobiony bardzo dobrze, postanowiłem wykorzystać co się da z zestawu blach Eduarda dedykowanego modelowi Tamiya, ponieważ dodatki przygotowane dla Lancastera z HK Models nie były jeszcze dostępne.
Oczywiście lufy karabinów, które w zestawie są takie sobie, wymieniłem na MASTER-owskie. Produkt właściwie nie wymaga rekomendacji… to wysoka jakość sama w sobie 🙂 .
Zgodnie z instrukcją zacząłem od fotela pilota.
Prezentował się całkiem nieźle, ale dodałem nieco detali Eduarda, które – choć przygotowane do modelu Tamiya – tutaj pasowały bez problemów.
Przyglądając się instrukcji stwierdziłem, że mogę sobie przygotować większość elementów wnętrza, tak aby pomalować je za jednym podejściem. Tak też zrobiłem.
Sporo powierzchni i detali w kokpicie jest w kolorze czarnym. Instrukcja proponuje nam trzech producentów farb, które możemy użyć – AK Interactive, Tamiya i Gunze. Ja preferuję te ostatnie, tak więc wybrałem Mr. Color C125 Cowling Color jako RAF Night. Pomalowałem nim wszystkie elementy, ponieważ przy tych częściach, które miały być innym kolorze, posłużyło mi to jako podkład/preshading.
W następnym kroku na odpowiednie powierzchnie nałożyłem farbę Mr.Color C364 Aircraft Gray Green. Trochę tego było…
Potem przygotowałem połówki kadłuba. Nie było przy nim wiele pracy. Spasowanie na sucho pokazało, że nie będzie żadnych problemów.
Co do oszklenia, które musi być wklejone przed złączeniem połówek kadłuba, to pomalowałem je przed połączeniem odpowiednio wcześniej maskując. Zrobiłem to po to, aby uniknąć “srebrzenia” obwódki, co czasami zdarza się przez jego grubość.
Oczywiście na czarno – ponownie w ruch poszedł Mr.Color C125 Cowling Color.
Później wkleiłem okienka w odpowiednie miejsca za pomocą kleju Ultra Glue A.Mig. Ale zanim to zrobiłem, wnętrze kadłuba również zagruntowałem Mr.Color C125 Cowling Color.
Gdy klej dobrze wysechł, zamaskowałem okienka od środka i na całość natrysnąłem farbę Mr.Color C364 Aircraft Gray Green.
Aby zrobić powierzchnię ciekawszą wizualnie, rozjaśniłem niektóre elementy mocno rozcieńczoną farbą Mr.Color C352 Chromate Yellow Primer.
Wróciłem do kokpitu. Po podstawowym malowaniu mogłem pewne elementy zacząć składać w całość. Na pierwszy ogień poszła tablica przyrządów. Wykorzystałem produkt Yahu, przewidziany do modelu Tamiya.
Do wcześniej oszlifowanej “oryginalnej” deski dopasowałem zamiennik. Mieścił się w obrysie, źle to nie wyglądało.
We wnętrzu pozmieniałem co mogłem na kolorowe blaszki Eduarda.
Składając elementy kokpitu w całość, malowałem pędzelkiem na właściwy kolor wszelkie drobiazgi. Między innymi imitacje składanych siedzisk, przy których wykorzystałem pasy z zestawu Eduarda. Oczywiście w pudełku znajdziemy pasy fototrawione, ale eduardowskie są już pomalowane, więc je zaadaptowałem. Poza tym wszystkie elementy “środka” łączyłem ze sobą zgodnie z instrukcją. W sumie części jest dość dużo i nie da się zrobić tego szybko, ale koniec końców całe wnętrze powstało.
Należało jeszcze nanieść trochę śladów eksploatacji. Najpierw jasnozieloną kredką akwarelową rozjaśniłem niektóre krawędzie.
Następnie cienkim pędzelkiem dodałem kilka “obić” w kolorach Vallejo 71.062 Aluminium i A.MIG-044 Chipping Color.
Na podłogę naniosłem obicia “tapując” odsączonym kawałkiem gąbki zamoczonym w tych samych farbach.
Całe wnętrze zabezpieczyłem lakierem błyszczącym Mr. Color C46. Zabieg ten pozwolił mi na bezpieczną aplikację washa.
W tym celu użyłem produktu A.MIG-1003 Interiors Wash. Napuściłem go w zagłębienia i wokół elementów wypukłych. Nadało to elementom wizualnej plastyczności.
Nadmiar emalii zebrałem patyczkiem higienicznym tak, aby pozostała tylko we właściwych miejscach.
Po wyschnięciu cały środek zabezpieczyłem lakierem matowym Mr. Color GX114.
Szminkami Tamiya Weathering Sticks w kolorach Sand i Light Earth zrobiłem delikatne przebarwienia na “deptaku”. Rozprowadziłem je pędzelkiem namoczonym w wodzie.
W zasadzie miałem wszystko gotowe do zamknięcia kadłuba. W pierwszej “fazie” wkleiłem wnętrze w jedną z połówek. Przy okazji ostatni rzut oka na detale wyposażenia kabiny.
Gdy spoina przeschła, dokleiłem drugą połówkę. Wszystko pasowało doskonale. Klej (Tamiya Extra Thin Cement Quick Setting) napuszczałem odcinkami około 4 cm. Dociskałem, a gdy spoina podeschła, kleiłem następny fragment. I tak do sklejenia całości.
Po wstępnym oczyszczeniu łączenia naniosłem na nie trochę płynnej szpachlówki z Mr. Hobby – Mr. Dissolved Putty.
Po utwardzeniu wystarczyło zeszlifować nadmiar papierem ściernym i wypolerować “watą ścierną”. Po spoinie nie było prawie śladu.
Kadłub odłożyłem na chwilę na bok. Zająłem się kolejnym etapem. Wieżyczki strzeleckie. Wyciąłem i obrobiłem potrzebne elementy przedniej, górnej i tylnej.
Niestety, maski Eduarda przewidziane do modelu Tamiya nie pasują, więc musiałem wykonać je samodzielnie za pomocą taśmy maskującej. W zagłębieniach dociskałem taśmę wykałaczką. Ważne jest, aby przy wykonywaniu cięć wziąć nowe ostrze skalpela. Delikatne przesunięcia po taśmie wystarczą, aby ją przeciąć, a nie uszkodzić przy tym oszklenia.
Jak wieżyczki, to i karabiny. A jak karabiny, to wymiana luf na produkt MASTER.
Mając taką możliwość, nie ma się co nawet zastanawiać – trzeba podmieniać. Czynność banalna. Wystarczy odciąć plastikowe lufy i nawiercając małe otworki w korpusach karabinów osadzić w nich mosiężne zamienniki.
Wówczas wszystkie elementy mogłem pomalować na właściwy kolor. W tym przypadku był to Mr. Color C125 Cowling Color.
Aby nadać im wrażenia metaliczności, przetarłem karabiny metodą suchego pędzla, używając metalicznej pasty AK-Interactive AK461 Gun Metal z serii True Metal.
Gdy elementy schły, czas ten wykorzystałem na zamaskowanie owiewki kabiny pilota. Zrobiłem to dokładnie tą samą metodą, jaką opisałem wyżej.
Dla nadania elementom wieżyczek plastyczności wizualnej, przetarłem je ciemnoszarą farbą olejną AK-Interactive AK501 Dark Grey Fading, stosując technikę suchego pędzla.
Złożyłem w całość wieżyczki i odłożyłem je na bok, aby w odpowiednim momencie przykleić je do całości.
Następne w kolejce były bomby. Skleiłem i obrobiłem potrzebne elementy.
Nałożyłem czarny podkład z farby Mr. Color C33.
Właściwym kolorem dla bomb wskazanym w instrukcji jest Olive Drab. Ja użyłem do ich pomalowania zestawu Mr. Color CS581 Color Modulation Set Olive Drab. W nieregularny sposób naniosłem kolory od najjaśniejszego do najciemniejszego.
Gdy farba wyschła, kredkami akwarelowymi zrobiłem imitacje obić i zarysowań.
Idąc za ciosem, przygotowałem komorę bombową. Chociaż bomby zajmują większą jej powierzchnię i niewiele miało być widać, postanowiłem dodać parę detali z blaszek Eduarda.
Między innymi zamki do podwieszania bomb, które wpasowały się bardzo dobrze.
Po dodaniu jeszcze paru drobiazgów i pomalowaniu ich pędzlem w odpowiednie kolory, miałem ten temat zamknięty. Dla zaakcentowania detali dodałem jeszcze lekkiego washa przy pomocy emalii A.MIG-1616 PLW Stone Grey for Black.
Kolejnym krokiem było przygotowanie (zresztą tak jak pokazuje instrukcja) sterów kierunku i wysokości. Wszystko do siebie idealnie pasowało.
Musiałem jeszcze przygotować trochę drobiazgów, które miały być doklejone do kadłuba.
Póki co jednak odstawiłem kadłub na bok. Silniki to kolejne sekcje do zbudowania. Należało przygotować i obrobić potrzebne części dla czterech sztuk.
Rury wydechowe nie były wydrążone.
Postanowiłem je wykonać samodzielnie. Użyłem do tego mini-wiertarki z małym frezem. Nawiercenia wykonałem dość szybko i bezproblemowo. Nie jest to może idealne rozwiązanie, ale lepsze niż otwory zasklepione plastikiem.
Po sklejeniu części w całość ukazały się całkiem przyjemne repliki jednostek napędowych. Mając chęć ich wyeksponowania, nie potrzeba wiele zabiegów, aby je troszeczkę zwaloryzować, aczkolwiek “prosto z pudła” też prezentują się bardzo dobrze.
Nie zdecydowałem się robić silników otwartych, dlatego tylko pomalowałem je w zakresie podstawowym. Zacząłem od koloru czarnego…
…a następnie metodą suchego pędzla przetarłem metalizerem całe korpusy.
Rury wydechowe wstępnie pomalowałem kolorem Lifecolor UA701 (ciemny brąz). Resztę zabiegów malarskich odłożyłem na później, tym bardziej, że po założeniu osłon niewiele było widać. Szarą farbą olejną AK-Interactive AK501 Dark Grey Fading przetarłem rurę między silnikiem a chłodnicą. Generalnie silniki były gotowe.
Postępując zgodnie z instrukcją, wykonałem cztery komplety śmigieł…
…i sekcje podwozia głównego, które składa się z niemałej ilości części.
Po złożeniu w całość prezentowały się imponująco.
Aby silniki i podwozie gdzieś umieścić, musiałem przygotować gondole. Ponieważ ich elementy należało pomalować od wewnątrz, przygotowałem sobie części do wszystkich czterech, aby zrobić to za jednym razem.
Tradycyjnie już jako pierwszy poszedł kolor czarny, który dominuje wewnątrz gondoli. Niektóre źródła podają, że kolor w komorach podwozia to interior grey green. Ja po konsultacji z autorem instrukcji (dzięki Maciek) postanowiłem zrobić je czarne.
W silnikach zewnętrznych, po sklejeniu części w całość, nie widać praktycznie żadnych kolorów w środku.
W gondolach z wnękami podwozia coś będziemy mogli dostrzec. Dlatego pewne drobiazgi pomalowałem odpowiednimi kolorami. Dodatkowo krawędzie przetarłem metodą suchego pędzla, używając farby olejnej AK-Interactive AK501 Dark Grey Fading, a w zagłębienia zapuściłem washa A.MIG-1003 Interiors Wash.
Po tych zabiegach skleiłem poszczególne sekcje w całość. Jak widać – niewiele widać, co jest w środku (poza wnękami podwozia) 🙂
I tak cała czwórka była w komplecie!
Zanim przeszedłem do skrzydeł, zająłem się tematem klap. Postanowiłem na ile się dało “podrasować” te elementy. Wykorzystałem części z blaszek Eduarda do modelu Tamiya.
Na pierwszy rzut oka, patrząc na blaszki i to, co znajdziemy w modelu, zabieg ten wydaje się uzasadniony. Przymiarki na sucho pokazały, że elementy z blaszki będą pasować.
Najmniej przyjemną czynnością było zeszlifowanie plastikowych imitacji wnętrza klap, aby zrobić miejsce na zamiennik z blaszek. W ruch poszły pilnik, obcinaczki, skalpel i papier ścierny.
Ale gdy przebrnie się przez tą czynność, to jest satysfakcja z pracy… wizualnie wygląda to dużo, dużo lepiej. Same klapy z blaszek nie są trudne do wykonania. Wystarczy postępować zgodnie z instrukcją i dodać trochę cierpliwości i precyzji. Ale same elementy postanowiłem wkleić już po połączeniu połówek skrzydeł.
Teraz postąpiłem wbrew instrukcji, która sugeruje w pierwszej kolejności wykonać skrzydła, a dopiero później wkleić silniki. Ja zanim połączyłem obydwie części w całość, najpierw w dolnej połówce poosadzałem silniki z gondolą podwozia. Zabieg ten pozwolił na dokładniejsze ich dopasowanie.
W obu silnikach, przy łączeniu równoległym do natarcia skrzydeł, powstały szpary.
Jednak odrobina płynnej szpachlówki Mr. Hobby Mr. Dissolved Putty i polerka watą ścierną rozwiązały problem. Można rzec, że była to tylko kosmetyka.
Gdy spoiny w obu gondolach dobrze wyschły, mogłem połączyć połówki skrzydeł w całość. Pasowały do siebie bardzo dobrze i wystarczyło łączenie po klejeniu zniwelować za pomocą drobnego papieru ściernego.
Do tak przygotowanych skrzydeł mogłem dokleić silniki zewnętrzne. No niestety, przy górnym połączeniu z jednej strony obydwu silników konieczne było szpachlowanie.
Aby móc później swobodnie przetrasować linie podziału, potrzebowałem twardego, nie kruszącego się wypełnienia. Najlepszym do tego celu okazał się klej cyjanoakrylowy. Szpary były na tyle duże, że zalanie ich samym klejem mogło być kłopotliwe. Dlatego posłużyłem się granulatem do wypełnień z klejem cyjanoakrylowym. Posmarowałem wstępnie klejem szparę. Następnie, prosto z buteleczki, wysypałem na klej w szczelinę granulat, który ma konsystencję bardzo sypkiej mąki. Kolejnym krokiem było ponowne nasączenie klejem od góry. Po wyschnięciu trzeba było to tylko obrobić.
Do tego zadania użyłem papieru ściernego i waty metalowej.
Linie podziału poprawiłem rylcem i piłką modelarską. Wszystko udało się wyprowadzić, aczkolwiek nie była to miła praca. Nie mogłem się wyzbyć odczucia, że przy łączeniu silników ze skrzydłami coś poszło producentowi nie tak…
W zasadzie miałem przygotowane wszystkie główne zespoły modelu. Wszystkie elementy były wycięte z ramek i obrobione. Co mogłem, to posklejałem w całość. Pewne drobiazgi będą doklejane na końcu, aby przy dalszej obróbce ich nie uszkodzić. Mogłem więc przystąpić do malowania, ale o tym (i nie tylko) już w następnej części.
Pozdrawiam
Piotr “Słoma” Słomiński
wygląda zacnie! a podzielisz się techniką dzięki której uzyskałeś efekt zuzycia skóry na fotelach?
Fajny warsztat. Czekam na kolejną część 🙂 Mam pytanie, mianowicie gdzie można nabyć tą “watę ścierną” i czy jest lepsza w polerowaniu szpachlowanych miejsc niż np. papier ścierny?
Watę stalową można dostać w niemal każdym baumarkecie, na stoiskach z materiałami ściernymi. Naturalnie do plastikowych zabawek najbardziej przydatne są te o najdrobniejszych gradacjach, czyli najcieńszych włóknach. I nie, nie jest lepsza, jest inna
Ok. A na czym polega ta jej “inność”, że tyle osób tutaj prowadzących warsztat ją stosuje właśnie do takich zastosowań jak Pan Piotr, ponieważ nie pierwszy raz spotykam się z nią śledząc warsztaty lotnicze.
Na tym, że jest miękka. Naprawdę polecam kupić i samemu się przekonać. Jak nazwa wskazuje, jest robiona ze stali, nie ze złota, więc spory jej kłębek to wydatek rzędu 20 złotych.