1/48 MiG-29UB
Eduard/Academy
Warsztat
Niektóre opisane poniżej techniki nie są już przesadnie nowoczesne, a na pewno jeszcze niedopracowane – model powstawał jednak zaraz po ukazaniu się zestawu Eduarda, czyli blisko dziesięć lat temu. Mimo wszystko, mam nadzieję, że choćby część wskazówek zawartych w relacji z budowy może okazać się przydatna.
Mniej więcej dekadę temu Eduard dość systematycznie konfekcjonował modele innych producentów, dodając do zestawu blaszki, żywice oraz całkiem ciekawe malowania. Najczęściej sięgał po zestawy Academy. I MiG-29UB był jednym z nich – wówczas już niemłodym, ale wciąż najlepszym (bo jedynym). Model koreańskiego wytwórcy, wzbogacony został o blaszki, elementy żywiczne – głównie do kabiny, maski na oszklenie oraz spory arkusz kalkomanii Cartografu. Miły akcent stanowił fakt, iż rolę „flagowego” malowania pełnił samolot z olbrzymim godłem kościuszkowskim na grzbiecie. Nie mogę nic zarzucić waloryzacjom obecnym w pudełku, ale do pełni szczęścia brakowało wśród nich odlewów dysz silników. Planując już wcześniej budowę wersji jednomiejscowej, miałem zachomikowanego metalowego pitota z MASTERa, a także Airesowe wnęki podwozia.
Co prawda, model chciałem wykonać relaksacyjnie (na tyle, na ile pozwalał na to zestaw, daleki jednak od ideału), czyli bez specjalnego wnikania w kwestie merytoryczne, jednak uznałem, że przy jego budowie, a szczególnie podczas malowania, pomocne mogą być fotogramy z książki OW Kagero z serii „Topshots”, zawierającej dość szczegółowe walkaroundy maszyn jednomiejscowych. Wsparcia merytorycznego udzielił mi również Aleksander Szumski (nie pierwszy, i nie ostatni raz zresztą, za co serdecznie mu dziękuję).
Budowa
Mając na uwadze pewne problemy ze spasowaniem elementów zestawu Academy uznałem, iż zasadnym będzie swobodne traktowanie kolejności montażu zalecanej w instrukcji. Prace zacząłem więc od dopasowania waloryzacji kabiny pilotów. Najpierw nakleiłem blaszane wykończenie jej krawędzi. Detal zaprojektowany przez Eduarda pasuje całkiem dobrze, niemniej jednak wtryskowy element wymaga przeszlifowania w celu wyrównania różnych krawędzi. Tego typu blachy zwykłem wówczas przyklejać za pomocą Microscale Metal Foil Adhesive (obecnie częściej sięgam choćby po Ultra Glue)
Drobiazgiem, który w moim odczuciu wymagał waloryzacji, były uproszczone i do tego błędnie odtworzone okolice działka. Zacząłem od nawiercenia otworu pod lufę
Następnie wyciąłem też otwór chłodnicy, nadając mu przy tym kształt bliższy oryginałowi
Po tych zabiegach musiałem sfazować krawędzie powstałych dziur
Później było już z górki. Najpierw wkleiłem imitację lufy – w tej roli niezawodna mosiężna rurka Griffona, spiłowana do odpowiedniego kształtu
Potem z płytek 0.25 i 0.5 mm zrobiłem żaluzję. Swoją drogą, to jeden z detali, których ewidentnie brakuje w czeskiej waloryzacji
Wstępne przymiarki wróżyły kłopoty także z wlotami powietrza. Przede wszystkim należało usunąć niezliczone ślady po wypychaczach z ich wewnętrznych powierzchni. Szpachlowania wymagało tez łączenie połówek. Na szczęście nie były to zabiegi skomplikowane, a jedynie pracochłonne
Na koniec wkleiłem blaszane zasłony wlotów. Oczywiście, musiałem je uprzednio wyprofilować w odpowiedni sposób. Warto zaznaczyć, że zarówno imitujące je plastikowe elementy repliki, jak i instrukcja montażu Eduarda, pokazują zasłony jako zupełnie płaskie, co jest oczywistym błędem
Drobnej modyfikacji musiałem poddać także imitacje turbin silników. Aby nie kolidowały z wnękami podwozia, należało je delikatnie okroić
Skoro już wspomniałem o wnękach, trzeba przyznać, że w modelu są one bardziej niż skąpe, a co więcej, najeżone wypychaczami. Tu sprawę ratują żywiczne zamienniki wnęk podwozia, zarówno przedniego, jak i głównego z Airesa. W celu wpasowania ich w miniaturę trzeba usunąć fragmenty polistyrenu i wyfrezować krawędzie luków
W pierwszej kolejności zamontowałem zatem luk przedniego podwozia
Przed dopasowaniem pozostałych żywic musiałem najpierw wkleić wloty powietrza. Niestety, nie są one przesadnie dobrze spasowane, toteż nie obyło się bez łapania cyjanoakrylem, zalewania nim szpar czy wreszcie solidnego dotarcia połączeń papierem ściernym i pilnikami. Na koniec wypadało jeszcze odtworzyć linie podziału, które zanikły podczas powyższych zabiegów
W tak przygotowanym kadłubie mogłem dokonać przymiarek luków podwozia głównego. Okazało się, że pasują całkiem nieźle – jedynie zapierają się delikatnie o tarczę turbiny
Wycięcie w niej delikatnego klina załatwiło sprawę
W ramach przygotowania do montażu waloryzacji zdarłem także detale z „sufitu” na górnej połowie kadłuba
Pomalowanie tej sekcji w gotowym modelu byłoby więcej niż kłopotliwe, dlatego właśnie musiałem chwycić aerograf i pokolorować zarówno wnętrze wlotów powietrza, jak i wnęk. Najpierw położyłem podkład z Dark Sea Gray, a następnie do farby dodałem odrobinę brudnej bieli i rozjaśniłem większe powierzchnie
Po pomalowaniu instalacji całość złoszowałem specyfikiem AK-interactive do ciemnoszarych pojazdów. Aby dodatkowo wyeksponować subtelne detale wnęk, rozjaśniłem je nieznacznie szarą emalią nakładaną techniką suchego pędzla
Po tych zabiegach mogłem śmiało wkleić żywiczne elementy w kadłub i zabrać się za szoferkę. Ponieważ dedykowane kabinom pilotów waloryzacje to kolorowe blaszki, prace musiałem zacząć od sklejenia głównych elementów żywicznych i pomalowania ich różnymi odcieniami szarości
W kolejnym kroku wkleiłem blaszki, ponownie używając kleju Microscale. Spoinę dodatkowo wzmocniłem lakierując całość, oczywiście już po pokolorowaniu wszystkich drobiazgów. Delikatny wash AK-interactive podkreślił filigranowe detale
Gotowe kabiny wkleiłem we właściwe im miejsca i zabrałem się za mozolne składanie elementów kadłuba
Każdy, kto miał do czynienia z modelem Academy, wie, że to praca żmudna, gdyż poszczególne fragmenty są dość kontrowersyjnie spasowane. Na wszystkich łączeniach pojawiły się przesunięcia i uskoki. Miejsca te zalałem obficie cyjanoakrylem i sumiennie wyszlifowałem
Po tych zabiegach czekało mnie odtwarzanie zatartych linii podziału blach. Do ich trasowania użyłem piłki żyletkowej oraz rewelacyjnego skrobaka RB Productions T109 Scribe-R. Za szablon posłużyła mi taśma maskująca 3M. Wyżłobione linie wyrównałem, smarując je pędzelkiem zanurzonym w kleju Tamiya Extra Thin, który rozpuszcza nieusunięte resztki plastikowego pyłu
Uporawszy się z kadłubem, zabrałem się za kolejny czasochłonny proces, czyli montaż skrzydeł i stateczników. Niestety, również one są kiepsko dopasowane i po zamontowaniu trzeba było je wyszpachlować, wyszlifować, a na końcu odtworzyć zatarte linie podziału
Mając przygotowaną bryłę samolotu, mogłem zająć się detalami. Zacząłem od fototrawionej drobnicy. Przykleiłem też wloty powietrza. Rzecz jasna, wszystkie wymagały nawiercenia i wyszlifowania otworów. Co warto podkreślić, wlotu na górnej części kadłuba nie przyklejałem na tym etapie, a poprzestałem na dokładnym dopasowaniu. Wszystko dlatego, iż w malowaniu „kościuszkowskim” element ten wypada mniej więcej w centrum wielkiego godła i utrudniłby nałożenie kalkomanii
Delikatnie zwaloryzowałem także golenie podwozia, dorabiając z cynowych drucików imitacje instalacji
Jednym z ostatnich akordów budowy było okraszenie osłony kabiny całym pakietem blaszek Eduarda. Mocowałem je tymczasowo klejem Microscale, a po właściwym umiejscowieniu podklejałem cyjanoakrylem
Tutaj trzeba zaznaczyć, że tylną ściankę osłony przykleiłem nie do oszklenia, a do kadłuba. Zważywszy na fakt, iż planowałem zamontować całość w pozycji zamkniętej, nie stanowiło to problemu, a jednocześnie pozwoliło uniknąć problemu z pozycjonowaniem całości
Zmontowałem również fotele pilotów – nie wklejałem ich jednak do kabiny, by uchronić detale przed uszkodzeniem na dalszych etapach prac
Plastikową rurkę Pitota miałem zamiar zastąpić samodzielnie wykonaną konstrukcją z rurek i drutów miedzianych. Szczęśliwym trafem okazało się, że firma Master miała w planach wydać ten element toczony w mosiądzu – w moje ręce trafił zatem prototyp produktu o nr kat. AM-48-061, jeszcze bez fototrawionych turbulizatorów. Te ostatnie znalazły się jednak wśród blaszek Eduarda
Ciąg dalszy prac nie przysporzył zasadniczych problemów, jeśli nie liczyć niejasności w kwestii siłowników pokryw podwozia. Tu bardziej pomocna była dokumentacja zdjęciowa niż instrukcja montażu. Nie do końca właściwa okazała się też długość rzeczonych części. Pozostałe żywiczne dodatki, czyli dysze z zestawu Brassin, zastrzeżeń nie budzą, choć ich upstrzonego detalami filigranowego wnętrza w zasadzie nie widać w gotowej miniaturze
W obawie o uszkodzenia podczas manipulowania modelem w trakcie malowania uznałem, że niektóre elementy lepiej będzie przykleić już po jego zakończeniu
Malowanie
Etap ten rozpocząłem od drobnych poprawek i retuszy w rejonie kabiny
Przy okazji pokolorowałem także wewnętrzną stronę osłony. Ponieważ Eduard daje maski wyłącznie na zewnętrzną stronę osłony, musiałem wyciąć sobie samodzielnie drugi komplet, posiłkując się resztkami oryginału jako szablonem
Po zamknięciu szoferki klasycznie zrobiłem preszejding. Zacząłem od zaciemnienia linii i niektórych paneli. Potem transparentnymi farbami – czarną, niebieską i białą – wycieniowałem całą bryłę oraz dorobiłem nieco smug na skrzydłach i powierzchniach sterowych
Na tak przygotowaną powierzchnię naniosłem bazowy kolor szary. Następnie mocno go rozcieńczyłem, dodałem odrobinę bieli i naniosłem trochę rozjaśnień w formie plam i smug
Tę samą kombinację kolorów nałożyłem na górne powierzchnie, jednak wyłącznie w rejonie, gdzie miały pojawić się jasne plamy
Gdy farba wyschła, wałeczkami plasteliny zamaskowałem nałożony kolor i wymalowałem ciemniejsze płaszczyzny, które także rozjaśniłem mocno transparentną białą farbą. Kiedy wszystko wyschło, zdjąłem maskowanie, zaś nieznaczne pozostałości plasteliny wytarłem patyczkiem higienicznym nasączonym benzyną do zapalniczek
Aby nanieść inny odcień szarości na wewnętrzne powierzchnie pokryw podwozia oraz na golenie, posłużyłem się jedynie kawałkiem papieru, którym zasłaniałem elementy w około
Do zamknięcia etapu prac aerografem konieczne było naniesienie farby stalowej na powierzchnie w oryginale niepomalowane. W celu zmniejszenia ryzyka osadzenia się błyszczącego odkurzu musiałem zamaskować znacznie więcej niźli tylko okolice granic kolorów. Najpierw położyłem farbę Steel, w dalszej kolejności natryskując delikatne rozjaśnienia mieszanką koloru bazowego i srebra
Detale pokolorowałem akrylami Vallejo, po czym cały model pokryłem błyszczącym werniksem. Zabieg ten ułatwia nakładanie kalkomanii – szczególnie pozycjonowanie tych dużych
Trudno o jednoznaczną ocenę kompletu naklejek dołączonego do modelu. Eduard z pietyzmem odtworzył najdrobniejsze nawet napisy eksploatacyjne – sęk w tym, że w zestawie znajdziemy wyłącznie oznaczenia w języku rosyjskim, natomiast wedle zdjęć „czerwona piętnastka” ma opisy wszelkich inspekcji i rewizji w języku polskim. Co więcej, diagram pokazujący umiejscowienie napisów eksploatacyjnych zawiera wiele błędów. Na szczęście najmniejszych nawet zastrzeżeń nie budziła jakość kalkomanii. Szczególnie to ważne, gdyż mamy tu do czynienia z olbrzymich rozmiarów godłem. Naklejki doskonale współpracowały z płynami Microscale – po ich aplikacji wszystko pięknie siadło zarówno na obłościach brył, jak i na detalach, a także w liniach podziału
Nałożywszy kalkomanie, ponownie pokryłem MiGa warstwą bezbarwnego połysku, który po wyschnięciu delikatnie przetarłem papierem ściernym o gradacji 1000 dla usunięcia wszelkich nierówności i skaz lakieru. Kolejny krok to łosz. Dla oszczędności czasu zastosowałem płyn AK-interactive dedykowany pojazdom malowanym Panzergrau
Przechodząc do finalnego montażu poszczególnych segmentów zdecydowałem, że poprawię zbiornik paliwa, który razi jednak pewnym uproszczeniem
We właściwym miejscu nawierciłem otwór..
..a następnie wkleiłem weń rurkę zwiniętą z polistyrenu 0.25 mm
Dorobiony detal pomalowałem na czarno
Potem przystąpiłem do mocowania pozostałych większych elementów, poczynając od osłony kabiny. Ponieważ okazała się niespecjalnie dopasowana do kadłuba, musiałem użyć mocniejszego kleju i na siłę spasować elementy. Aby uniknąć zaparowania szkła, zamiast cyjanoakrylu użyłem dwuskładnikowego Poxipolu
Opierając się na zdjęciach MiGów-29 będących w służbie, zabrałem się za nanoszenie typowych dla tych maszyn śladów eksploatacji. Imitacje zabrudzeń powierzchni oraz nasączonych „płynami ustrojowymi” zakamarków wykonałem specyfikami AK-interactive. Na zwilżone white spiritem płaszczyzny nakładałem z różną intensywnością Engine Grime i Engine Oil
Zakończywszy brudzenie, dokleiłem wszelką drobnicę, której nie montowałem wcześniej w obawie o uszkodzenia. Tym samym mogłem zabrać się za ostatnią sekcję w modelu wymagającą większej atencji – dysze. Zacząłem od pomalowania ich farbą Super Iron z palety Super Metallic firmy Mr.Hobby. Następnie zamaskowałem poszczególne elementy dyszy i natrysnąłem metalizer Dark Iron
Po wypolerowaniu tego ostatniego całe elementy zabezpieczyłem bezbarwnym połyskiem, a potem zrobiłem olejnego łosza specyfikiem AK-interactive
Dalej należało dodać imitację opaleń i okopceń metalu. Tu ponownie sięgnąłem po gotowe płyny AK, którymi przyciemniłem i stonowałem metaliczne powierzchnie. Następnie tamijowskimi „cieniami”, aplikowanymi załączoną do nich gąbeczką, uzyskałem efekt żółtych i niebieskich przebarwień, typowych dla wygrzanego metalu. Prace zwieńczyła odrobina czarnego pigmentu naniesiona pędzelkiem wewnątrz dyszy
Umieściwszy dysze na swoich miejscach, mogłem zwieńczyć prace finalną sesją zdjęciową
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Piękny! O jakich przestarzałych technikach piszesz? Git robota! 🙂
Dziękuję bardzo. A co do technik, to jednak mało finezyjny i zbyt ciemny łosz, oraz kilka technik weatheringu stoso0wanych z umiarkowaną finezją sp5rawiają, że trzeba brać pod uwagę wiek modelu
Świetny artykuł, świetny model ! A co w przypadku, gdy cały kamuflaż MiGa to kalkomania ? właśnie zbudowałem MiG-29 w ukraińskim digital camo (kalki z foxbota, naklejone na błyszczący off white MrHobby) i teraz zastanawiam się co dalej… linie podziału wiadomo ale jak pocieniować ?
Najmniej skomplikowana, co wcale nie znaczy, że najmniej pracochłonna moze byc tu zabawa farbami olejnymi i ręczne cieniowanie wybranych obszarów
Dzięki, pójdę w tym kierunku. Szukam na Portalu KFS relacji w której byłyby porady które możnaby wykorzystać w temacie cieniowania farbami olejnymi.
Cześć – świetny model, pracuje teraz nad 29 z GWH i zainspiruję się w kilku obszarach.
Mam pytanie o washa – piszesz w komentarzach, że teraz zrobiłbyś inaczej? Ja jestem tuż przed zapuszczeniem washa w linie podziału. Planowałem czerń kostyczną – farbę olejną Van Gogh.
Samolot jest polakierowany błyszczącą hataką orange.
Czy ten kolor będzie ok, czy posługuję się przestarzałymi technikami i farbami? Polecisz coś lepszego niż ivory black na taką bazę?
I ew. jeszcze jedno pytanie. Mam rurkę pitota dokupioną, chyba miedziana czy coś takiego – samą rurkę pomalować srebrnym jak chce instrukcja czy lepsze będzie stainless steel czy coś takiego?
Kolor czarny ma bardzo ograniczone zastosowanie do łosza – w zasadzie przydaje sie tylko w niektórych metalicznych powierzchniach i detalach. tak samo, jak umiarkowanie praktyczne jest aplikowanie łosza na błyszczącą powierzchnię. Za jedyny bardziej uniwersalny kolor można uznać brąz van dyke/sepia. Ale najlepiej jest dobierać odcień łosza p[od kolor powierzchni, na których sie pracuje