1/72 F4F-4 Wildcat
Expert Set
Arma Hobby – 70047
Arma przyjęła strategię drobnych kroków w rozwoju. W kolejnych opracowaniach albo mierzy się z nowym wyzwaniem, albo poprawia coś, co we wcześniejszych produkcjach było wskazywane jako słabość zestawu. W omawianym tutaj modelu do czynienia mamy z obydwiema kwestiami – o czym za moment. Zaczniemy bowiem od tego, co niemal od samego początku u Army jest mocną stroną i ulepszeń w zasadzie nie wymaga – bo pudełko, w tym szczególnie boxart, są zwyczajowo efektowne
Tradycyjnie, na odwrocie umieszczone zostały informacje o zawartych w zestawie malowaniach
Wewnątrz – również klasycznie – celofanowa koperta z zawartością kompletu
Zazwyczaj jest tak, że nowe warianty modeli powstają za sprawą dodania lub wymiany jakiejś mniejszej ramki. Tutaj jest nieco inaczej, bo akurat ta mniejsza wypraska, z różnymi drobiazgami, pozostała bez zmian w stosunku do miniatury FM-2
Podobnie oszklenie znamy już od dawna
Niestety znamy również jego ułomności – bo choć na pierwszy rzut oka prezentuje się zupełnie atrakcyjnie, jest delikatne, to jednak niepozbawione wad w temacie zniekształcania widoku
Skoro o szkiełkach mowa, to w zestawie klasy Expert znajdziemy jak zwykle gotowe maski. Niestety, o ile dotychczas były one cięte w papierze podobnym do tego używanego przez Eduarda, to tym razem dostajemy folię, która może i ma swoich zwolenników, ale ma też niekwestionowane wady – jak choćby słabą przyczepność do obłych powierzchni (o częstym pozostawianiu resztek kleju na powierzchni nie wspominając)
Skoro przy Experckich dodatkach jesteśmy to jeszcze rzut okiem na blaszkę fototrawioną – prostą i konkretną w swojej zawartości
Niektóre rzeczy uznać można za nieodzowne – jak choćby pasy – które podobnie jak w FM-2 można ‘pokolorować’ kalkomanią
Czy tablica jest niezbędna – to już bardziej kwestia gustu
Tym bardziej, że i tak za ostateczny jej wygląd w niemałym stopniu odpowiada kalkomania z zestawu – co należy podkreślić, rewelacyjna
Dochodzimy wreszcie do tego, co stanowi nowe opracowanie, czyli ramki z głównymi elementami płatowca
Nie ma tu spektakularnych zmian w stosunku do miniatury FM-2 – powierzchnie wykończone są tak samo: nadal mamy delikatne i cienkie linie podziału oraz panele, oraz nadal brak nitowania czy imitacji poszycia kładzionego na zakładkę (tutaj powtórzyć można właściwie wszystkie uwagi artykułowane pod adresem wcześniejszego Wildcata)
Na uwagę zasługują naprawdę cienkie krawędzie osłony silnika
No i właśnie – silnik. Zwolnijmy tutaj na moment. Jeszcze na etapie wstępnych prac nad tym modelem Marcin Ciepierski – projektant zestawu – wspominał tu i ówdzie, że chce poświęcić więcej uwagi miniaturyzacji Twin Waspa. I efekt tego widać już na pierwszy rzut oka, znajdując w ramce naprawdę dużo elementów składowych silnika i jego ramy
Jest na bogato. I miejscami konstrukcja może zdawać się nieco skomplikowana, choć trzeba przyznać, że w instrukcji budowy znajdziemy szereg ilustracji pomagających w prawidłowym i bezproblemowym montażu
Oprócz tego, w artykule na blogu producenta zaprezentowane są kolejne sugestie – zarówno dla tych, którzy woleliby zrezygnować z montażu zbyt skomplikowanych konstrukcji (bo można), jak dla entuzjastów dodatków własnych
Polecam tę lekturę tym bardziej, że projektant przyznaje się tam do paru drobnych zdrad, ale przy tym pokazuje jak ich uniknąć. We wspomnianym materiale uwagę poświęcono również podwoziu. Zresztą to kolejna sekcja – wraz z całą jego wnęką – która również w instrukcji montażu zyskała szczegółowe przedstawienie zarówno za sprawa typowych diagramów, jak i rzutów, czy wreszcie renderów…
…choć to elementy wciąż te same, co w FM-2
…przy czym pojawia się jedna nowinka; mianowicie, kopyto pomocne w montażu widocznych na powyższym zdjęciu fragmentów ramy
Skoro jesteśmy w tym rejonie, to muszę wspomnieć jeszcze o jednej kwestii, którą sygnalizowałem w relacji z budowy Wildcata. Chodzi o montaż fototrawionych imitacji łańcuchów na ścianie ogniowej
Instrukcja pokazuje bowiem prawidłowe uplasowanie elementów, ale nie podpowiada, w jakiej kolejności je przyklejać – a jak wspominałem w warsztacie – nie jest to bez znaczenia. Sekwencję można było wskazać choćby numeracją poszczególnych elementów. I co prawda w nowej blaszce każdy z łańcuchów ma nowy numer, to znowu – przewrotnie – ten, od którego należy zacząć, napiętnowany jest najwyższym nominałem.
Wnętrze kabiny i wszelaka drobnica to już rzeczy znane, zatem jeśli ktoś chciałby poczytać więcej na ten temat, to odsyłam do omówienia modelu FM-2, a tu zostawię szybki przegląd
Tym samym do omówienia pozostała nam kalkomania – spory arkusz wydrukowany przez Techmod
Kolory są soczyste i bez wad, najdrobniejsze nawet szczegóły zupełnie czytelne. Zwyczajowo wszystkie napisy eksploatacyjne i kalkomanie do wnętrza kabiny są zdublowane
Dzięki tymże oznaczeniom model wykończyć można w jednym z sześciu wariantów
Widoczne na planszach wykrzykniki zwracają uwagę na konieczne modyfikacje nalepek. Nie bardzo znajduję racjonalny i praktyczny powód takiego pomysłu – inny niż to, że projektant nalepek przegapił te szczegóły, i jakoś trzeba było ratować sprawę w instrukcji, gdy kalkomanie były już wydrukowane. Racjonalny i praktyczny powód producent wskazał w komentarzu pod tym materiałem
Na pociechę jednak, właśnie tnąc wybrane numery albo sięgając po pojedyncze cyferki zawarte w arkuszu, dostajemy kilka kolejnych wariantów, opisanych już w skrócie
Podsumowując – kolejny model Army, który przynosi to, co każdy poprzedni zestaw tego producenta. Kilka nowinek, kilka kolejnych ciekawych rozwiązań, kilka kolejnych rzeczy do poprawy, ale generalnie progres. #brawoarma
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Zestaw przekazany do recenzji przez Arma Hobby
Kalkomania i wykrzyknik: to było “by design”, aby nie psuć kalki. Ma ona, bez wcięcia, zastosowanie w malowaniu bonusowym.
Dziękuję za wyjaśnienie!
Czy czasem nie brakuje schematu umiejscowienia napisów eksploatacyjnych?