1/72 P-51B/C Mustang™
Expert Set
Arma Hobby – 70038
A wiec stało się – mamy – jeśli dobrze liczę – jedenaste opracowanie w dorobku Arma Hobby. Można zatem przyjąć, że to koniec wieku dziecięcego. Z jakim zatem orężem ten rodzimy producent wkracza do bezpardonowej walki o swoją pozycję na rynku? Na pewno, konsekwentnie, nie walczy ceną. Zresztą modelarski internet w Polsce już uznał, że nowy Mustang jest za drogi. Oznacza to jednak, że wspomniana walka odbywa się na gruncie jakości. Arma przyzwyczaiła już swoich klientów do wysokiej estetyki pudełek z modelami klasy Expert. Pudełko z Mustangiem jest tej tradycji wierne
Zgodnie ze zwyczajem, Arma zadbała o licencję dla swojej miniatury, od producenta oryginalnej maszyny
Na odwrocie opakowania zasygnalizowane są dostępne w zestawie malowania
Dodajmy, że nie wszystkie – o czym za moment. Bardziej chyba interesująca jest jednak zawartość plastikowa – jak zwykle zabezpieczona celofanową kopertą
Czyli mamy dwie ramki z szarego plastiku…
…oraz niemałą ramkę z elementami przeźroczystymi
Ponieważ to zestaw klasy Expert, to na tym nie koniec
Jest zatem blaszka fototrawiona – niezbyt okazałych rozmiarów…
…oraz arkusik masek do zabezpieczenia oszklenia. I tutaj rozczarowanie, bo ciętych w folii, a nie jak to drzewiej bywało, w znacznie lepszym do tego celu papierze maskującym
Zestaw uzupełnia niemałych rozmiarów kalkomania
Uwagę zwraca obecność Hinomaru. Te zdezamerykanizowane oznaczenia potrzebne są do malowania opisanego jako bonusowe, czyli drugiego, zdobycznego wariantu dla srebrnej “Evaliny”
Dla mnie osobiście dodatkowo atrakcyjnego w związku z tym, że po raz pierwszy z tym samolotem spotkałem się w komiksie “Angel Wings”
Naturalnie miniaturę tego samolotu można wymalować również w wariancie przed wrażym przejęciem. Albo wybrać którąś z pozostałych opcji. I przyznać trzeba, że wybór ten jest całkiem ciekawy i różnorodny. W zestawieniu znalazło się także oczywiście malowanie z plusem za polskie malowanie
Kolory, jak zwykle, opisane na podstawie palet większości liczących się producentów farb
Podsumowując pierwsze wrażenia – kolejny atrakcyjny model w portfolio Army. A na ile udany? Spójrzmy z bliska. Może najpierw na oszklenie, bo temat nie łatwy, a jak przypomina historia Hurricana, nawet Arma nie zawsze sobie z nim radzi. Tutaj jednak poradziła sobie doskonale – szybki są cienkie, przejrzyste i, mimo specyficznego kształtu limuzyny, nie zniekształcają obrazu
Uwagę zwraca sprytne połączenie wiatrochronu z fragmentem kadłuba, co zasadniczo zmniejsza ryzyko zalania klejem tego elementu
Z drugiej jednak strony mamy tylne okienka, których montaż wymagać będzie niemałej ostrożności i uwagi
Naprawdę ładnie wygląda poszycie. Gładka, satynowa powierzchnia, a na niej cienkie i ostre linie podziału.
Tak samo zarysowane wszelkie inspekcje i różne detale. Przy czym dziwi forma, w jakiej zaprojektowane są światła w spodzie skrzydła
Kolejnym drobnym zgrzytem są wlewy obcesowo wbite w powierzchnie – ale to rzecz, której trudno uniknąć. Dla niektórych będzie też pewnie rozczarowaniem, że powierzchnie sterowe i lotki nie są oddzielne
Na szczęście klapy są już osobnymi elementami – to o tyle istotne, że wyprostowane wyglądają lepiej, ale jednak na ziemi, po spadku ciśnienia w instalacjach, w sposób naturalny opadają
Tak, dobrze widzicie – i nie jest to błąd techniczny obrócony przypadkiem w zaletę, a planowo zrobione imitacje ugięć poszycia wzdłuż linii nitów. Subtelne i realistyczne
Widać również, że nity mamy zarówno w formie dziurek (czyli jednak umowne i w konwencji), ale także wypukłe. Podobnych atrakcji jest więcej – na spodzie płata
Takie rzeczy bardzo cieszą. Ale jednocześnie tym większym jest rozczarowanie brakiem nitów na kadłubie. Bo nie – na kadłubie ich nie ma
Naprawdę ciekaw jestem tych piruetów logicznych, którymi będzie uzasadniane, że nity na elementach płata są realistyczne, a na kadłubie już nie, dlatego tu ich nie ma. Na pewno będzie zabawnie. Z drugiej strony są pewne czynniki, które sprawiają, że braku nitowania na kadłubie żal jakby mniej. Bo smutkiem napawa myśl, że ich delikatna siatka zniknęłaby pod szpachlówką. A tę nanieść trzeba będzie w niemałych ilościach, aby zniwelować jamy skurczowe na burcie
Jak widać, pomysł umieszczenia całkiem masywnych elementów wyposażenia kabiny na ściance okazał się umiarkowanie udany. Zresztą także w tych elementach pojawiają się zapadliska
Skoro już przy wnętrzu jesteśmy, to w sumie jest ono całkiem rozbudowane. Zadbano o imitację wręg widocznych zarówno w kabinie, jak i w rejonie wnęki koła ogonowego. Ślady po wyopychaczach ignrouję, ponieważ uplasowane są w miejscach niedostrzegalnych w gotowej miniaturze.
Dodatkowe detale tej ostatniej mamy na imitacjach pokryw
Kabina pilota jest całkiem szczegółowa – w sumie nawet bardziej niż w niejednym modelu w skali 1/48. Dwa warianty fotela (choć to nadal nie wyczerpuje tematu), różne konfiguracje wyposażenia radiowego czy wreszcie dodatkowy zbiornik paliwa jako element alternatywny. I całe to bogactwo ponownie napiętnowane jamkami skurczowymi- osobliwie zniekształcającymi większość elementów radiostacji
Tablica przyrządów to nic szczególnego. Choć jedna rzecz przykuwa tu moją uwagę
Chodzi o środkowy panel i sprawę, którą rozkminiałem już przy okazji opisu dodatków do Edkowego Mustanga. Na wszystkich znanych mi zdjęciach, zarówno archiwalnych, jak i współczesnych, ten fragment jest co prawda osobnym elementem, ale zamontowanym albo w płaszczyźnie pozostałej części tablicy, albo wręcz w stosunku do niej cofniętym. Zastawiam się zatem, czemu producenci modeli i dodatków tak konsekwentnie robią to na odwrót. Skoro o konsekwencji mowa, to przyznać trzeba, że tejże Armie nie brakuje w pozostawianiu w swoich opracowaniach smug po frezie na granicach różnych elementów. Tak było w najstarszych modelach, i tak jest do dzisiaj – najwyraźniej ten ficzer wybrano na znak rozpoznawczy marki
Dostrzec je można również w skądinąd ładnie opracowanej wnęce podwozia głównego
Radość psuje nieco mydlane wykończenie wręg. Wręg masywnych, zatem owszem, nie pozostających bez wpływu na zewnętrzne powierzchnie skrzydeł
Ale jak to kiedyś pisał jeden z producentów modeli do swojego klienta – po to jest szpachlówka, żeby szpachlować. Tak czy inaczej, dostajemy w tym modelu bardzo ładnie opracowaną wnękę, bez zbędnych uproszczeń
Cieszy również, że w instrukcji montażu zadbano o wyraźne wskazanie pozycji mniej oczywistych elementów
Do instrukcji jeszcze wrócimy, bo to osobna historia. Pozostając w tym rejonie warto zerknąć na podwozie. Tylne – klasyczne
Przednie, właściwie również
Koła, niestety wymagać będą zamienników. I nawet nie dlatego, że przecież nie każdy egzemplarz miał taki właśnie bieżnik, toteż szkoda, że w zestawie jest tylko jeden wariant. I nie dlatego, że brakuje im detali, bo jak widać, są całkiem ładne pod tym względem – mamy nawet wcale czytelne napisy na bokach opon. Ale mamy również zabawny błąd
Z drugiej strony, można ten bieżnik zaszpachlować, i problem zniknie. W końcu po to jest szpachlówka… i tak dalej. Ta zresztą przyda się również przy osłonach goleni. Bo – nie uwierzycie – na masywnych elementach pojawiły się jamki skurczowe
Z kolei nie szpachlówki, a ingerencji pilnika wymagają zewnętrzne powierzchnie osłon przykrywających koła
Tutaj, o dziwo, bez zapadlisk, mimo dość wybujałej (i ładnej, choć z nieco przerysowanymi detalami) wewnętrznej strony. W gotowym modelu bardziej widocznej, co jednak warto podkreślić
Będąc w tym rejonie warto zerknąć na wlot powietrza, czyli w wielu miniaturach punkt słaby. Nie w opracowaniu Army – tutaj sprytny podział technologiczny sprawia, że prawdopodobnie uda się uniknąć konieczności odtwarzania linii podziału czy detali
Jak widać, pojawiają się tutaj różne warianty konstrukcji. Trudno oczekiwać takiego rozmachu jak u Eduarda, gdzie wiele zmian, czasem nawet drobnych, owocuje nowymi ramkami. Mamy za to szereg zamienników. Ale również konieczność ingerencji w elementy. I tak, żeby zamontować wzierniki kamer, trzeba nawiercić pod nie otwory
Borowania w kadłubie wymaga również montaż radionamiernika czy wersji statecznika z dłuższą płetwą
Już bez dodatkowych ingerencji zamontować można alternatywne otwory wentylacyjne na osłonie silnika…
…czy wreszcie anteny
To bardzo miło, że jest taki wybór. Nie rozumiem jednak, czemu Arma postanowiła wszystkim tych pochwalić się masowo i na raz. Obecność tych detali w ramkach bez wątpienia zauważyliby i pochwalili znawcy tematu i miłośnicy konstrukcji. Tymczasem niedzielni sklejacze dostają w twarz ścianą tekstu i chaosem informacyjnym
O ile zatem sam schemat montażu pokazuje w miarę czytelnie proces budowy miniatury, to zalany pstrokacizną opisów opcji, przejrzysty być przestaje. Jeśli ktoś uważał, że parady literek na rysunkach w instrukcjach Eduarda są irytujące…
…to Arma pokazała, że da się bardziej
Swoją drogą, zwracam uwagę na wskazówki zawarte na powyższej ilustracji. Tak, to nie pomyłka – jako alternatywę dla elementu fototrawionego…
…producent wskazuje maskę jako szablon. Zresztą także do kolejnego panelu, znacznie większego
Tę maskę:
P.S. To prawda. Pomijając jakość cięcia folii, to jest ona umiarkowanie solidnym materiałem do tego celu. Takie rzeczy robi się jednak z blachy. Tymczasem płytka fototrawiona w tym modelu jest wyjątkowo skromna – dla przypomnienia:
Przy okazji, ponownie kalkomania jest dopasowana kształtem do pasów, zatem można jej użyć w zastępstwie farb, choć nie jest to zupełnie bezproblemowe
Skoro przy kalkomanii jesteśmy, to Techmod wywiązał się ze swojego zadania znakomicie i czytelne są nawet najdrobniejsze napisy eksploatacyjne. Kolory oznaczeń są soczyste i głębokie
Jak widać mamy tutaj również całkiem sporo nalepek do wnętrza kabiny
Skoro o tym mowa, na pochwałę zasługuje fakt, że – wzorem choćby Special Hobby – w schemacie montażu poszczególne detale kabiny są pokolorowane barwą zbliżoną do tej, której trzeba użyć. To niezwykle przydatne, z wielu względów
Wracając jeszcze do licznych wyborów, przed którymi stawia ta miniatura, to dostajemy dwa warianty wydechów. Oczywiście wymagają one nawiercenia, ale to akurat nie problem, wziąwszy pod uwagę, że otwory w rurach mają być okrągłe
W zestawie jest też kilka wariantów podwieszeń – dwa typy zbiorników na paliwo oraz bomby. Wykonane szczegółowo i z ładnie oddanymi detalami, w tym zgrabną imitacją ‘łamanego’ poszycia papierowych zbiorników
Śmigło zaś mamy już jedno, w wariancie z gumowymi nakładkami
Odpowiadając na pytanie kluczowe – owszem, kręci się…
Podsumowując – mamy do czynienia z niewątpliwie najlepszą jak dotychczas miniaturą garbatego Mustanga w skali 1/72. I pewnie przez dłuższy czas taką pozostanie, bo Eduard nie zajął się tym tematem nawet w skali 1/48. Nie czyni to jednak tego opracowania idealnym. Niestety, Arma, choć miała już czas okrzepnąć na rynku, to przy każdych trzech krokach w przód, dwa robi do tyłu. Naturalnie, ten systematyczny progres cieszy, ale skoro producent stawia się pod pewnymi względami na półce z opracowaniami Tamiyi, to powinien zadbać również o porównywalną jakość swoich modeli. Czego sobie i Państwu życzę.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Zestaw przekazany do recenzji przez Arma Hobby
Prawdziwy chaos to jest w instrukcjach Zvezdy.
Mnie osobiście i strukcja nie przeszkadza.
No ja tam żadnych zapadnięć nie miałem.
No i to “krajowe” czepianie się, że za drogo w internecie…
O, to ja bym z chęcią zobaczył zdjęcia wskazanych elementów pozbawionych skurczy.
Mnie się podoba, bo po raz pierwszy widzę to co dostanę w pudełku, a nie – że we wszystkich recenzjach modeli Army są wzorcowe ramki, a potem odbieram swój egzemplarz i się zastanawiam czemu ciągle mam pecha.
Do skurczów przywykłem, ale do rozjechanego bieżnika nie 😉
O ile się nie mylę, nie ma czegoś takiego, jak ‘wzorcowe ramki’.
Mój egzemplarz raczej nie posiada jam skórczowych ,myślę ,ze model przekazany do recenzji pochodzi jeszcze z etapu próbnych wtrysków, pewnie technolog zwiększył ciśnienie na wtrysku co daje w dużym stponiu zmniejszenie tej przypadłości .
Ramki pozbawione defektów w postaci skruczów chyba za takowe można uznać. Możesz ew. zamienić na “ramki wykonane w sposób wzorcowy”. Jak dołożenie dodatkowych słów nie pomaga w interpretacji co autor miał na myśli, to już bardziej nie pomogę. 😛
fajna ta moja odpowiedź, taka w niewłaściwym miejscu, eh.
Jeżeli przyjrzysz się innym “recenzją” to na nich też widać te wady, choć niektórzy próbują je ukryć robiąc niewyraźne zdjęcia, zdjęcia całej ramki w małej rozdzielczości lub pod specjalnym kątem. Więc producent, choć mógłby to zrobić i prawdopodobnie poprawić swoją początkową sprzedaż, to tego nie robi i wysyła losowe pudełka z ułożonego stosiku. Ja bym na ich miejscu sprawdził co wysyłam… Jest jeszcze jedna możliwa odpowiedź – cała partia miała takie wady i nie dało się wybrać lepszych sztuk lub było to bardzo trudne do wykonania (czasochłonne). Tak chyba było z legendarną wtopą IBG, czyli 7TP 😉 Tak czy siak KFS to chyba jedyny recenzent (przynajmniej w Polsce), który pokazuje wady bez zbędnej kurtuazji i strachu o utratę darmowych pudełek w przyszłości. Na youyube, pod jednym filmem takiego komika-modelarza widziałem jak napisał (ów autor), że wady które były w jego egzemplarzu pominął, bo to przecież mogą być wady losowe 😉 No i zrobił film gdzie pokazuje jamki skurczowe i pierdzieli coś o wysokiej jakości na miarę XXI wieku. I tak w zasadzie w każdej recenzji.
Może mniej o modelu, ale ad vocem. Przede wszystkim, bardziej adekwatne będzie określenie ‘bezpłatne pudełka’. ‘Darmowe’ całe przedsięwzięcie jednak nie jest. Pomijając same koszty funkcjonowania strony i redakcji, to dla przykładu, przygotowanie materiału pod którym dyskutujemy zajęło mi jakieś pięć godzin, z okładem. Zdjęcia (~160), ich obróbka, opisanie. To zajmuje czas (który mogłem poświęcić na coś bardziej produktywnego, albo chociaż monetyzowalnego). Nawet jak się ma jakąś w tym wprawę. Nie podejmuje się szacować jakie nakłady w tym względzie mają inni – pewnie można to z grubsza szacować na podstawie jakości tworzonych przez nich opracowań.
Natomiast jeśli Arma dołączy do zacnego grona tych, którzy się obrazili za treść recenzji, to dam znać. Nie byliby przecież pierwsi, i zapewne nie ostatni. Choć akurat wątpię, by do tego doszło, bo to jednak byłoby umiarkowanie roztropne z perspektywy wizerunkowej. A zupełnie osobną sprawą jest to, że już dawno szansa na dobrą, i być może w pewnych zakresach owocną współpracę spaliła na panewce. Naprawdę łatwiej jest dogadać się z chińczykami, czy z czechami, niż z rodzimymi producentami. Niby nie zaskakuje, ale wciąż dziwi..
Te darmowe pudełka to był taki duży skrót, choć z moich obserwacji wynika, że niektórzy jednak szacują, że ich praca kosztuje mniej niż cena modelu, albo traktują to jako jakiś prestiż. Nie wiem – gwiazdkę z nieba, szanse życiową? Możliwe też, że czepia z tego jakieś dodatkowe korzyści, taki influencerski nurt dzisiejszych czasów. Tego nie neguję, żadna praca nie hańbi, ale jak to kiedyś śpiewali “miernota gorsza od niczego”. Ostatnio jeden nawet napisał ,ze jego styl przypomina recenzje KFS… Chyba jednak gonią króliczka 😉
PS Twoja pracę bardzo szanuję i chętnie tu zaglądam. Na Mustanga na razie ostudziłem swoje zapały – może kolejna seria produkcyjna będzie trochę lepsza.
Nocoty. Dodatkowe korzyści? Tu co drugi łaskę robi, że w ogóle przekazuje towar, a jak już przekazuje, to wydaje mu się, że w zamian za to może oczekiwać materiału promocyjnego. Inna sprawa, że w wielu miejscach tak to z grubsza działa, więc siłą rzeczy przy współpracy ze mną pojawia się zdziwienie. Dodatkowo, jeśli w różnych mediach społecznościowych widzisz zdjęcia oklejone logotypami różnych producentów chemii modelarskiej, to zapewniam cię, że poza niewielką grupą stałych, formalnych współpracowników, zasadnicza większość robi to w zamian za garść podsyłanych raz na jakiś czas produktów i raczej przede wszystkim dla fanowskiej nobilitacji. Innymi słowy – tu wszystko robi się dla w taki, czy inny sposób rozumianego prestiżu, tudzież frajdy. I jeśli na takie dictum wyciągniesz w odpowiedzi Night Shifta, to w sumie będzie on jedynym do wyciągnięcia, bo jest na dobrą sprawę wyjątkiem, w sposób archetypiczny potwierdzającym regułę.
Arma Hobby usuwa niepochlebne komentarze o ich modelach od czasów P.7 i nie hejt a wady jak jamki skurczowe. Nie było wizerunkowej wtopy z tym związanej.
rozbawł mnie “komik-modelarz” zaiste tafne to sformułowanie na jego temat
Najwyraźniej nie ma ramek pozbawionych skurczy wskazanych w powyższym materiale. A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Może będą, jeśli uda się odpowiednimi parametrami wtrysku, lub być może nawet jakimiś drobnymi korektami formy problem zniwelować.
Ciekawe czy wplyw na cene i jaki miala ta licencja od Boeninga? Strach pomyslec ile by wzial Goodyear czy inny Dunlop za licencje na poprawny bieznik kol.
Podejrzewam, że nie ma żadnego realnego wpływu na cenę końcową. Podobnie, jak w przypadku Mustangów Eduarda, które kosztują dokładnie tyle samo, co inne podobne ich modele.
Warto zwrócić uwagę, że na jednym z kół napisy niestety są odbite lustrzanie. Czyli oprócz poprawienia bieżnika trzeba by żyć ze świadomością, że niemal niezuważalne napisy na jednej z opon są niepoprawne. Albo jednak kupić aftermarket.
Znakomita, bezstronna recenzja!
Każdy model ma jakieś plusy dodatnie i coś do marudzenia.
Te dołki na burcie, to dalsze próby “falowania pokrycia”, które były już Fokkerze :-))
Ale wskazywanie “różności” pomoże modelarzom lepiącym ten zestaw.
Ja tylko zwrócę uwagę na przedstawienie głębokości linii podziału przeciwwagi (front) na sterze kierunku PC103019.jpg (prawidłowo), a statecznikami PC102998.jpg (płytko).
Chyba najłatwiejsze do poprawienia w tym modelu. Ale ktoś zapomniał…
No i ciągły brak odważnych, żeby zrobić “gładkie skrzydło”, któte było od dnia pierwszego (NA83)
Z
Z kronikarskiego obowiązku powiem ze w moim egzemplarzu (ze sklepu) owe jamki skurczowe są ciut mniejsze niż na zdjęciach w recenzji , ale są . A dzięki recenzji wiedziałem na co się piszę i nie miałem nieprzyjemnej niespodzianki.
Za co szczerze dziękuję KFS i pozostałym autorom-recenzentom
Sprawdziłem mój i wygląda lepiej. Są te zapadliska na burcie, ale faktycznie mogą robić za ugięcia poszycia. 😀 Wniosek – jak chce się kupić dobry model Army Hobby, trzeba odczekać i nie kupować z preorderu, tylko trochę później. I jakoś lepsza i zdaje się, taniej. I to, o ile dobrze pamiętam, nie pierwszy raz tak jest. 😉