Unimog U1300L
Feuerlösch Kfz TLF 1000
ACE – 72452
Jestem z pokolenia, które w ramach jednej z wczesnych lektur szkolnych czytało książeczkę „Jak Wojtek został strażakiem”. I pewnie jak wielu chłopaków przez jakiś czas strażakiem chciałem zostać (potem wolałem być śmieciarzem i jeździć na tylnym podeście śmieciary, finalnie zostałem biologiem, ale nie narzekam za bardzo). W latach późniejszych z fascynacją oglądałem perypetie Strażaka Sama, które jak wiele brytyjskich animowanych filmów z tamtego okresu interesowały mnie przede wszystkim modelarsko (choć tu przyznam, że wolałem zawsze przygody lokomotywy Tomka, bo miał ładniejsze modele i makiety…). No i gdzieś ta strażackość mi została z tyłu głowy.
Czas temu jakiś Kamil opisywał bardzo ładny i drapieżnie wyglądający wóz bojowy lotniskowej straży pożarnej z Hasegawy. Trochę pozazdrościłem, trochę pojęczałem po rodzinie, i oto pod choinką znalazłem byłem bohatera dzisiejsze recenzji.
Firma dość znana, słynąca z nietuzinkowych tematów. W tym konkretnym przypadku chodzi o wóz bojowy lotniskowej straży pożarnej. Wojskowej lotniskowej straży pożarnej. Brzmi groźnie.
Ale do rzeczy. Auto niewielkie (jak to każdy Unimog), modelik niewielki, skala niewielka, to i pudełeczko niewielkie. Trochę wiotkie, ale za to po rant wypełnione zawartością. Znaczy się instrukcją montażu oraz workiem z modelem.
Instrukcja to arkusz papieru w formacie A3, wydrukowany na zielono (BO TAK!!!). Pierwszą stronę praktycznie w całości wypełnia inwentaryzacja zawartości pudełka.
Sam przebieg montażu samochodu przedstawiony jest bardzo specyficznie. Diagramy są co prawda dość spore, wyraźne i estetyczne, lecz sposób oznaczania części oraz dość duża gęstość rysunków może z początku prowadzić do lekkiego zagubienia. Tak jakby producentowi zależało na skompresowaniu budowy do niezbędnego minimum. Nie kleiłem do tej pory modeli ACE, więc nie wiem, czy będzie stanowić to jakikolwiek problem.
Ostatnia strona to schematy malowania, których mamy aż trzy: łaciate, czerwone, oraz czerwone. Schematy są wyraźne, lekką konfuzję powoduje zielony kolor druku. Producent podaje kody kolorów tylko w standardzie RAL, nie proponując żadnych modelarskich odpowiedników. Tu jesteśmy skazani na samodzielność. Tyle instrukcja.
Elementy zabawki upakowane są do dużej strunówki, w której znajdują się trzy ramki z szarego tworzywa oraz druga, mniejsza strunówka z kalkomanią, płytką fototrawioną oraz oszkleniem.
Zacznę od tej mniejszej. Zawiera ona między innymi arkusz kalkomanii, na którym mimo niewielkich rozmiarów zmieszczono całkiem sporo naklejek.
Znaki wydrukowane są przyzwoicie, z żywymi kolorami, bez przesunięć. Mogłyby być bardziej wyraźne. Za to film, na którym je wydrukowano, jest cieniutki, co pozwala domniemywać, że po nałożeniu będą wyglądać całkiem porządnie.
Płytka fototrawiona zawiera tylko kilkanaście elementów, ale są to drobiazgi w znaczny sposób podnoszące walor zabawki. Znajdziemy tu skrzynie na kanistry, owych kanistrów uchwyty, wycieraczki, znaczki z logiem producentów samochodu i tym podobne. W dodatku wytrawione bez zarzutów.
Ostatnim klamotem w worku jest przejrzysta ramka z elementami oszklenia, światłami i podobnymi drobiazgami.
Trzeba przyznać, że części są odlane bardzo ładnie, a na szybie nie tworzy się efekt soczewki (w sumie nie dziwota, bo jest ona płaska…).
Choć nie od rzeczy będzie przepolerowanie owej szyby, bo powierzchnia odlewu do super gładkich nie należy. Jak się zaraz okaże, jest to bolączka całego zestawu.
Drugi wór to trzy ramki z szarego plastiku zawierające DUŻO elementów auta.
Napis na pudełku informuje nas, że wyrób jest projektowany i rzeźbiony cyfrowo. I to widać. Jak na skalę 1/72 model jest bardzo szczegółowy i rozdrobniony na wiele elementów. I nawet najmniejsze detale nie wyglądają źle.
Dość bogato wyposażona jest szoferka, przy czym z jej wyeksponowaniem będą problemy, bo drzwi do kabiny są odlane razem z bokami.
Całe szczęście, że wewnętrzne elementy drzwi są dość sensownie zrobione.
Nieźle odtworzono także elementy układu napędowego – tu warto zaznaczyć, że nie znajdziemy na nich śladów po wypychaczach. Co zresztą tyczy się także pozostałych elementów modelu.
Koła są także całkiem przyzwoite, chociaż bieżnik nie przypomina zbytnio prawdziwego. Warto by pomyśleć o jakimś zamienniku.
Buda wozu bojowego nie jest zbyt skomplikowaną konstrukcją, ale za to ładnie odwzorowaną. Ładnie zdetalowane są boki z unoszonymi panelami.
Bardzo fajna jest imitacja ryflowanej blachy na dachu.
Model możemy wykonać z ciekawie wyglądającą platformą ewakuacyjną dla pilotów awaryjnie lądujących maszyn. Chociaż tutaj bym się poważnie wahał. Bo o ile sama platforma jest bardzo spoko…
…to unoszone boczne ramy ze stopniami niespecjalnie przypominają ażurowo-siatkową konstrukcję oryginału.
źródło: acemodel.com.ua
Niby można to zrobić samemu, i pewnie się znajdą tacy spece, ale dla mnie to zbyt mały i zbyt skomplikowany w kształcie elemencik.
Wspominałem o bolączce modelu; jeśli oglądaliście uważnie zdjęcia, to pewnie już ją zauważyliście. Oczywiście chodzi mi o niezbyt ładne powierzchnie płaskie. Gołym okiem są one całkiem gładkie. Ale już na zdjęciach dość wyraźnie widać na nich ślady frezów, którymi rzeźbiona była forma lub wzór modelu. Znając prawa Murphy’ego, to te artefakty niewidoczne praktycznie na gołym plastiku, bardzo ładnie będą się odznaczać pod farbą. Budującego będzie czekało sporo ostrożnego polerowania. Tak z kwadrans dziennie.
Dodatkowo jeszcze taka buba. Żeby było śmieszne, to tylko skaza kolorystyczna. Plastik w tym miejscu jest zupełnie gładki. Ale za to nieźle się rzuca w oczy, no nie?
I jeszcze jedno – wiem, że ACE to nie potentat modelarski, tylko niezbyt wielka firma robiąca short-runy. I tu należy im się spora pochwała. Podczas oględzin zabawki znalazłem tylko jeden (1) element z zaklęśnięciem tworzywa. I to łatwym do usunięcia. Brawo.
No. I to by było na tyle. Fajny, mały samochodzik zwracający uwagę oglądającego bardziej kolorami (jeśli pomalujemy na strażacką czerwień) niż jakąś skomplikowaną bryłą. Myślę, że super będzie wyglądał zarówno na półce, jak i na lotniskowej dioramie.
Pozdrawiam,
Młodszy ogniomistrz Błachuta
PS. Jeśli czytanie moich wypocin sprawia Ci choćby połowę tej przyjemności co mi ich pisanie i odczuwasz nieodpartą chęć wsparcia ich powstawania – rozważ zrzutkę na wiadro kawy z Extra Thinem w serwisie buycoffe.to