1/72 Bugatti 100P Racer
Special Hobby – SH72457
Ettore Bugatti i stworzona przez niego marka niespecjalnie kojarzą się z lotnictwem. Ale z rajdówkami już owszem. Nie powinno zatem zbytnio dziwić, że miał on w swoim dorobku projekt samolotu wyścigowego. Przygotowywany na międzynarodowe wyścigi lotnicze Coupe Deutsch de la Meurthe nigdy jednak nie wzniósł się w powietrze. Twórcy nie zdążyli z wykończeniem konstrukcji przed wrześniem ’39, a wybuch wojny prace przerwał. Rozebrana na kawałki maszyna przeleżała blisko dekadę schowana gdzieś w majątku swojego twórcy, później wielokrotnie sprzedawana i odsprzedawana, ostatecznie trafiła do Narodowego Muzeum Amerykańskich Sił Powietrznych. Tamże wyremontowana, do oglądania jest na ekspozycji stałej. W locie oglądać można było dopiero replikę tego samolotu, zbudowaną (z bardziej nowoczesnych materiałów niż oryginał, oraz nowocześnie sfinansowaną, bo dzięki zbiórce na Kickstarterze) mniej więcej dekadę temu. I nieco później rozbitą, w tragicznych okolicznościach. Pozostaje nam zatem model
Parę miniatur tego samolotu już było na rynku – antyczne szortrany i żywica. A jaki jest nowy model w 1/72 ze Special Hobby? Plastikowy…
…a w sumie to nieco ‘multimedialny’, bo prócz dwóch ramek z szarego polistyrenu i jednej – mniejszej – przeźroczystej…
…w zestawie mamy również kilka drobiazgów odlanych z żywicy
Blaszek już poskąpiono. Podobnie innych dodatków – jak choćby maski – w które zaopatrzyć się można jednak osobno
1/72 Bugatti 100 Racer masks
Special Mask – M72035
W komplecie nie ma również żadnych kalkomanii – co nie znaczy, że by się kilka drobnych nie przydało. Nawet, jeśli samolot pozbawiony jest oznaczeń, mimo dwóch proponowanych przez producenta wariantów malowań
Warto tu jednak podkreślić, że wariant wielobarwny jest propozycją fikcyjną
Współczesna latająca replika tego samolotu była malowana tak jak oryginał, czyli w całości na niebiesko; szkoda, że tej informacji w opisach zabrakło. Choć w instrukcji przepisane są bardziej obszerne fragmenty wikipedii niż we wstępie niniejszego omówienia
Skoro o instrukcji mowa, to ma ona nietypową dla SH formę harmonijki
Poza tym jednak jest zupełnie klasyczna – przejrzysta, czytelna i kolorowana tak, jak pomalowane powinny być poszczególne powierzchnie i detale
Jaki jest zatem sam model? Zacznijmy od szybki – zupełnie ładnie wykończonej…
…i mimo naprawdę grubych ścianek…
…przejrzystej i pozbawionej zniekształceń
To o tyle istotne, że pod tym wiatrochronem kryje się zarówno kabina pilota, jak i znajdująca się w nosie przekładnia przeniesienia napędu. Bo silniki obydwu przeciwbieżnych śmigieł umieszczone były w kadłubie, za kabiną. Co będzie zatem przez to oszklenie widać? Trochę mniej lub bardziej topornych detali, z potencjałem do waloryzacji
Tablica przyrządów mało szczegółowa, ale co ważne, wyposażona w imitacje korpusów wskaźników widoczne na jej odwrocie. Szkoda, że jednak zabrakło kalkomanii ze wskaźnikami, bo jakoś nie spodziewam się waloryzacji do tego modelu
Elementy obudowy przekładni zdają się być mało finezyjne, ale właściwie to tak właśnie ta konstrukcja wyglądała w rzeczywistości
Skoro przy napędzie jesteśmy, to warto zwrócić uwagę na nietypową konstrukcję śmigieł i kołpaka (co ma szanse ułatwić malowanie – w kawałkach)
W ramce z ‘detalami’ – opracowanej cyfrowo – znajdziemy jeszcze elementy podwozia. Trochę jednak słabo prezentują się potężne i grube osłony; trzeba je solidnie pocienić albo potraktować jako szablon
Wnęki podwozia są dość skromne (ponownie, zgodnie z oryginałem). Dziwi przy tym zastosowanie odlanych z żywicy ich fragmentów, bo są to stosunkowo proste elementy
Większe uzasadnienie mają kolejne żywiczne detale, czyli wydechy…
…oraz wloty powietrza umiejscowione na statecznikach
Istotne to tym bardziej, że o ile mniejsza wypraska była ewidentnie opracowywana cyfrowo, to elementy z ramki zawierającej podzespoły płatowca noszą piętno ręcznej roboty. Choć i tutaj na niektórych powierzchniach dostrzec można dziwne artefakty kojarzące się z drukiem 3D lub pracą frezu. Tłumaczyłbym to jednak w ten sposób, że bryła została wydrukowana, a detale naniesione już ręcznie. W tym linie podziału. Nie zawsze równe, ale jednak dość cienkie. Tak czy inaczej, do poprawienia subtelnym skrobakiem. Dodać też będzie można nitowanie na okuciu osłony łączenia skrzydeł z kadłubem. Bo producent zadbał jedynie o imitacje śrub mocujących pokrywę silników (a że samolot był z laminowanego drewna, więc gdzie indziej podobnych szczegółów nie będzie)
Pomimo pewnego braku staranności, nie jest jednak druzgocącym porównanie wykończenia powierzchni tej miniatury i armowego Jaka
Troszkę gorzej wypadają lotki i powierzchnie sterowe. I nie chodzi tu o brak ugięć, a o imitacje charakterystycznych przeszyć i ich oklein (podobnych jak w Emilach)
Skrzydła mają te same bolączki co kadłub – miejscami niezbyt staranne wykończenie linii podziału i imitacji inspekcji. Uwagę zwraca specyficzny podział połówek płata, dzięki czemu krawędź spływu jest całkiem cienka, szczególnie jak na model szortranowy. I co ważne, podział ten w większości pokrywa się z liniami obecnymi w konstrukcji
Podsumowując – jest to na pewno model ciekawy, choć jednak wymagający pewnego doświadczenia. Dla tak nietypowej konstrukcji warto jednak zakasać rękawy. Może jedynie samo malowanie nie jest już tak widowiskowe, bo jak wiadomo, najszybsze są maszyny czerwone. Ale i od tego przecież są wyjątki.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Model przekazany do recenzji przez Special Hobby