1/48 F-4B Phantom II Dodatki i waloryzacje
do modelu Tamiya
Część 2
W sąsiednim artykule omówiłem dodatki do F-4B niezbędne, lub po prostu przydatne.
Teraz pora na coś dla bardziej wymagających modelarzy. Poniższe zestawienie oczywiście nie wyczerpuje tematu, ale postarałem się zebrać rzeczy może nie zawsze niezbędne, ale na pewno ciekawe. Zacznę od zestawu końcówek statecznika pionowego.
F-4B fin caps PRINT
Eduard – 648704
Eduard nie jest ani jedynym, ani pierwszym producentem czegoś takiego (pierwszy był chyba Flying Leathernecks). F-4, także w wersji B, tych końcówek stateczników miał naprawdę sporo i mówiąc szczerze, to mało kto się w tym dobrze orientuje, czym się jedna od drugiej różni. Dla porządku jednak warto to opisać. Tamiya w zestawowym stateczniku dołączyła końcówkę zawierającą sensor RWR (Radar Warning Receiver – system ostrzegania przed opromieniowaniem radarowym) AN/APR-30. Eduardowskie „capsy” zawierają dwie alternatywne wersje tychże końcówek. Jedna, bez żadnych sensorów to po prostu wczesna wersja statecznika bez sensora RWR, zaś druga taki sensor posiada: AN/APR-25. Innymi słowy, kupując ten konkretny produkt Eduarda możemy wybrać jedną z trzech wersji systemów RWR (no, o ile brak RWR to wersja RWR…).
Same żywice to jeden z produktów nowej linii Eduarda, produkowanej w formie wydruków 3D. Czesi dość intensywnie rozwijają ten segment swojej działalności i trzeba im przyznać, że nie bez sukcesów. Wydrukowane części są subtelne i delikatne, ładnie zdetalowane i sprawiają wrażenie bardzo kruchych. Nitowanie jest obecne, misterne ale jednak wyraźne. W zasadzie trudno na nich (tzn. na końcówkach, nie nitach przecież) dostrzec ślady warstw druku, chyba że patrząc pod odpowiednim kątem pod światło, wtedy da się coś podobnego zauważyć. Ale to tak delikatny efekt, że z całą pewnością zniknie pod podkładem lub farbą. W ogóle sam materiał z którego wykonano dodatki sprawia wrażenie już pokrytego szarym surfacerem. Powierzchnia jest wizualnie matowa ale faktycznie gładka. I sprawia kruche wrażenie – ciekawe czy podczas usuwania kołków wspierających nie dojdzie do jakiś uszkodzeń krawędzi końcówek.
Tak czy inaczej, czeski produkt jest interesujący dla tych wszystkich, którzy lubią żeby malowanie modelu współgrało z historyczną wersją maszyny w najdrobniejszych detalach. Znakomita jakość może do zakupu tylko zachęcać.
F-4B exhaust nozzles PRINT 1/48
Eduard – 648690
Tamiya w swoim zestawie wyloty silników wykonała w postaci małych kawałków (podzielone na 6 równych części), które należy skleić w pojedynczą dyszę.
Nie jest to może najprostszy sposób budowy tej części modelu, ale w praktyce taka metoda podziału sprawdza się przy klejeniu. Jakkolwiek by na to jednak nie patrzeć, lepiej jest mieć dysze jednoczęściowe, gotowe do malowania niż takie które trzeba poskładać w całość z kilku elementów. I Eduard wyszedł naprzeciw takim oczekiwaniom drukując je właśnie w takiej jednoczęściowej postaci. A dokładniej nie tylko same dysze, ale także komory spalania i reduktory płomienia. I o ile same dysze na pewno będą wygodne w montażu, tak reszta wspomnianych części już nieco mniej. Malowanie długich i wąskich rur, jakimi są komory spalania, do łatwych nie należy, szczególnie gdy chce się w ich środku odtworzyć nieregularne ślady po wysokich temperaturach. Tamiya wykonała te części w postaci sklejanych dwóch polówek, co umożliwia wcześniejsze i łatwe pomalowanie ich wnętrza. Tak jest prościej i wygodniej, choć niewykonalne w praktyce jest usunięcie śladów łączenia części wewnątrz komory. O ile jakieś są widoczne, w końcu to Tamiya.
Dużo gorsza sprawa jest z reduktorem płomienia. W zestawie Tamki on, oraz sama turbina, są wykonane oddzielnie, co sprawia że łatwo je malować a potem dopiero skleić. Eduard z nieznanych mi przyczyn wykonał te części wydrukowane jako jeden kawałek, do tego bardzo delikatny i podatny na złamania. Dobre pomalowanie i ewentualny późniejszy weathering na czymś takim to czysta modelarska akrobatyka i nie każdemu uda się to zrobić dobrze.
Mimo tych zastrzeżeń zestaw dyszy Czechów jest bardzo ładny. Same dysze są delikatne, mają cienkie ścianki i są ładnie zdetalowane, choć prawdę mówiąc czeskie detale nieznacznie tylko przewyższają zestawowy japońskie. Biorąc to wszystko pod uwagę, sensowność zakupu tego produktu nie jest już taka oczywista. Naturalnie można wykorzystać z niego tylko same dysze, bez pozostałych elementów, i ułatwić sobie znacząco pracę. Co kto lubi.
F-4B tail hook PRINT
Eduard – 648732
To taki typowy dodatek z cyklu: „kompletnie niepotrzebny ale bardzo ładny, no to go kupię”. Bo tak prawdę mówiąc to trudno oryginalnemu hakowi w zestawie Tamiya cokolwiek zarzucić.
Czeski zamiennik jest na pewno odrobinę lepiej zdetalowany, szczególnie na samym jego końcu. Do tego jego podstawa, czyli ten gruby element montowany w gnieździe w kadłubie samolotu, została przez Tamiyę wykonana z dwóch części. Eduard zaprojektował zaś cały hak jako jedną część. I jest to wydruk znakomitej jakości, misternie zdetalowany, ładnie ponitowany – wygląda jak marzenie.
Poza samym hakiem otrzymujemy też malutką i sprawiającą wrażenie niezwykle kruchej część do tegoż haka blokowania, gdy jest w pozycji podniesionej. Jest też w pudełku mikroskopijna blaszka fototrawiona, a niej dwie sztuki czegoś z czego należy wykonać zgrabną pętelkę z zaczepami. Szczerze mówiąc nie wiem co to jest, ale wygląda mi jak jakieś zabezpieczenie przed przypadkowym opadnięciem haka. Swoją drogą wykonanie takiej zgrabnej i owalnej pętelki, jak pokazuje instrukcja, nie będzie łatwym zadaniem.
Co tu dużo pisać – ładny to i miły w dotyku dodatek, pytanie tylko czy w ogóle potrzebny. Na pewno odrobinę wzbogaci sam model, bo jest na nim więcej szczegółów niż na zestawowym, ale czy warte to jest aż takiego zachodu?
F-4B refueling probe PRINT
Eduard – 648716
Jeśli myśleliście że wyżej opisany hak to nieco na siłę wymyślony zamiennik, to ciekawe co powiecie o sondzie paliwowej. Tenże dodatek drukowany przez Eduarda w praktyce trudno odróżnić od zestawowych części japońskiego producenta. O ile jednak sonda Tamki składa się z dwóch części, tak eduaerdowska jest wykonana jako całość.
Dochodzi tutaj jeszcze klapa osłaniająca komorę sondy, ale to wszystko. Klasyczny zamiennik 1:1, choć po dłuższych oględzinach da się zauważyć naprawdę mikroskopijne różnice między tym co tamkowe a tym co eduardowskie. Niektóre detale są bardziej ostre i wyraźne (mówię o czeskim wydruku), choć może to być tylko mylące wrażenie matowego, podobnego do pomalowanego podkładem Gunze materiału z jakiego dodatek wydrukowano. Są też jeszcze takie subtelne różnice jak inne ilości nitów niż w częściach Tamiya, i to w zasadzie wszystko. Acha, wspomniana klapa w wykonaniu Czechów jest znacznie lepiej ponitowana na jej bocznych powierzchniach.
I tyle w temacie. Dodatek ładny, elegancki, bardzo misternie wykonany, ale czy w ogóle potrzebny? Mam spore wątpliwości.
F-4B wheels
Eduard – 648682
Jeśli nie masz pomysłu na dodatki do wybranego modelu, to zrób koła. I nie to żeby kół do F-4 brakowało na rynku. Eduard nie mógł być gorszy niż inni i dlatego do zestawu Tamiya mamy dodatek w postaci eduardowskich kół. Zestaw tradycyjnie odlany z żywicy, tym razem nie ma żadnego druku 3D. W opakowaniu znajdziemy koła głównego podwozia oraz dwa przednie.
I są one ładne, a nawet bardzo ładne, ale nie do końca. Mam na myśli te do głównego podwozia. O ile zewnętrzna cześć felgi jest naprawdę pięknie ozdobiona szczegółami, tak wewnętrzna, tam gdzie są mechanizmy hamulca – jest trochę nieudana. A nawet bardziej niż trochę, bo zamiast detali mamy tu coś jakby płaskorzeźbę. Trzeba jednak szczerze napisać, że Tamiya zrobiła ze swoimi kołami dokładnie to samo. W praktyce wygląda to niemal jak rysunek mechanizmów, a nie ich miniatura. Ale poza tym kółka są naprawdę ładne. Zdecydowanie lepsze od zestawowych i ze wszech miar warte wymiany. Zdetalowanie opon zawiera m.in. wytłoczone napisy, a same gumy są wyraźnie ugięte w dość naturalny sposób. To samo zresztą dotyczy kół przedniego podwozia.
Jako że Eduard ma w zwyczaju robić żywiczne koła odlane w całości z oponą, konieczne są maski do ich pomalowania. I takie maski, wycięte z papieru kabuki znajdziemy w opakowaniu.
Dodatek ładny, choć nie idealny, ale warto wykorzystania w budowie modelu.
Skończyły mi się eduardowskie dodatki, ale nie dodatki czeskie. Tym razem wpadły mi w ręce żywice CMK, także zza południowej granicy. Pierwszy z nich to końcówka statecznika wraz ze sterem kierunku.
F-4B Phantom Early Fin Tip Fairing and Rudder (separate)
CMK – 4431
Jak wspominałem wcześniej, różne wersje F-4B były wyposażone w różne wersje systemu RWR. Wczesne Phantomy tego systemu w ogóle nie miały, dlatego też na samym czubku statecznika pionowego nie było żadnej wyraźnie widocznej anteny. Tamiya nie przewidziała takiej wersji wyposażenia w swoim modelu, stąd obecność odpowiednich dodatków na rynku. CMK szybko wprowadził na rynek odpowiednią końcówkę do wczesnych F-4, pozbawioną sensorów RWR. A jako że taki malutki kawałek żywicy to raczej za mało żeby włożyć go samotnie do blistra, Czesi wpadli na pomysł żeby dodać jeszcze oddzielny ster kierunku.
Tamiya bowiem odlała sam statecznik razem ze sterem w jednym kawałku. Tak więc jeśli ktoś ma ochotę wykonać tenże ster w pozycji wychylonej, to dodatek jest jak znalazł. Co prawda wymaga to starannego wycięcia odpowiedniej części ze statecznika tamkowego, no ale nikt nie powiedział że będzie łatwo. Sam ster jest w praktyce identyczny jak ten japońskiego producenta, na oko nawet rozmieszczenie nitów zgadza się w każdym szczególe. Dodatkowo w opakowaniu znajdziemy małą blaszkę z wytrawionymi kawałkami metalu, które mają imitować zawiasy – należy przykleić je do steru i tak połączyć z samym statecznikiem.
Tak więc jeśli ktoś ma ochotę nieco wychylić tę powierzchnię sterową, a do tego wykonać swój model w konfiguracji nieco wcześniejszej niż przewidziała Tamiya, dla tego ten model będzie jak znalazł.
Następny dodatki marki CMK to prawdziwy drobiazg.
F-4B Phantom Ladder
CMK 4430
Chodzi mianowicie o drabinkę pilotów. W F-4 jest to dość proste, ot wysuwany z kadłuba kątownik z dwoma poprzecznymi szczeblami. Naturalnie w zestawie F-4B Tamiya taka drabinka jest. Jej wadą jest bardzo duże uproszczenie gniazda, w którym jest ona mocowana. A praktycznie takiego gniazda brak. CMK wykonał tę cześć, i to ładnie, bo z detalami w środku. Co prawda praktycznie niewidocznymi po montażu w modelu, ale cóż…
A propos montażu. Nie jest on prosty, bo wymaga wycięcia kawałka elementu kadłuba i pocienienia krawędzi plastiku, co łatwe nie jest. Trzeba to wykonać równo, a obszar w którym to trzeba zrobić jest bardzo ciasny. Zadanie niełatwe. Kolejna sprawa to odcięcie drabinki od kostki wlewowej. Nie jest to proste, bo jak widać jest ona odlana w poziomie i całą swoją powierzchnią przylega do kostki. Odciąć to i nie połamać to małe wyzwanie.
Ale w sumie warto, bo drabinka jest znacznie bardziej zniuansowana niż tamijowska i jest to drobiazg stosunkowo niewielki, ale jednak trochę wzbogacający model Phantoma.
Skoro Eduard wypuścił swoją sondę, to CMK nie może być gorszy. Choć tak naprawdę to właśnie ich produkt był pierwszy na rynku. A skoro zestaw jest dość skomplikowany i bogaty, przyjrzę mu się dokładniej.
1/48 F-4B Phantom II IFR
CMK – 4429
Żywiczny dodatek omawiany w niniejszej recenzji to bardzo prościutki, ale interesujący zamiennik zestawowej sondy paliwowej. Tamiya naturalnie taką sondę wykonała i jakby nie patrzeć, nie odstaje ona jakością od reszty modelu. CMK jednak najwidoczniej znalazł tam coś co można skorygować czy ubogacić, więc wydał swoją wersję omawianej części myśliwca.
Żywce CMK to dodatek w 100% zamieniający plastik zestawowy. Nie ma tu żadnych dodatkowych części, nie dostrzegłem też korekty merytorycznej. Tak więc jedyna wartość produktu to lepsza jakość części i większa szczegółowość. Co dla niektórych może wydać się dziwne, bo w końcu mówimy o zamianie części produktu Tamiya. A te, co widać na zdjęciach, są wysokiej jakości i tak naprawdę to pewnie nie przyszłoby mi do głowy żeby coś tam w tym miejscu poprawiać. A Czechom jednak przyszło do głowy i nie bez powodu tak do końca.
Zestaw CMK jest bardzo ładny, nie ma co kryć. Części są wymuskane, ładnie zdetalowane, wręcz finezyjne miejscami. Na pierwszy ogień idzie komora sondy.
Trzeba ją wkleić od wewnątrz kadłuba i dopasować tak żeby nie było widać (z zewnątrz) żadnych nierówności czy szpar. Czesi lojalnie ostrzegają w instrukcji, że trzeba tę okolicę ładnie pocienić, co proste nie jest, bo akurat miejsce to jest blisko krawędzi.
I wszelkie prace szlifierskie np. elektronarzędziami mogą skutkować uszkodzeniem krawędzi kabiny. Nie jest to jednak jakaś „mission impossible”, wystarczy odrobina uwagi i staranności, choć wyprowadzenie gładkiej i równej powierzchni w tym miejscu nie jest raczej zadaniem dla niedoświadczonych modelarzy.
Żywiczna komora sondy wymiarami dobrze pasuje do otworu w kadłubie, więc wystarczy tylko popracować nad przyleganiem jej do krawędzi plastiku. Do tego trzeba dokonać pewnych zabiegów chirurgicznych na wannie pilotów, co już podoba mi się jakby mniej, ale wydaje mi się, że jeśli się dobrze przyłożyć, to możliwe że uniknie się tego zabiegu. Było nie było komora żywiczna i plastikowa mają bardzo zbliżone rozmiary. A skoro plastikowa nie zaczepia o wannę, to może i z żywiczną da się zrobić podobnie. Zresztą jeśli ktoś nie czuje się na siłach do wykonania takiego zabiegu, można użyć komory zestawowej i do niej wkleić samą sondę z siłownikiem i wspornikiem, choć wtedy straci się to co w tejże komorze Czesi odlali. A zawiera ona parę ładnych detali których próżno szukać w zestawie Tamki. Głównie chodzi tu o obsadę sondy, szczegółowy i bardzo delikatny element. W ogóle to reszta części w zestawie jest równie ładnie wykonana. Jest bardzo delikatny i szczegółowy siłownik, jest też zdetalowany, ażurowy wspornik sondy – wszystkie te części wypadają zauważalnie ładniej niż tamkowe oryginały. Może jedynie sama końcówka sondy już taka finezyjna nie jest, ale po prawdzie, to i nie było tam chyba nic co można lepiej odlać z żywicy niż plastiku.
Zestaw CMK jest praktycznie bez zarzutu. Nie znajdziemy tu żadnych niedoskonałości czy niedolewek, wszystko sprawia wręcz perfekcyjne wrażenie. Pytanie tylko czy taki drobiazg w modelu wart jest wymiany na żywiczny zamiennik. Ładny i pięknie zdetalowany, ale jednak drobiazg.
Acha, jak widać na zdjęciu, samą komorę sondy da się od biedy przykleić do kadłuba bez żadnych zabiegów szlifierskich. W praktyce nie widać czy ona tam dobrze przylega, czy nie. Co samo w sobie jest na pewno plusem zestawu CMK.
Dariusz Żak
Zestaw przekazany do recenzji przez oraz Eduard i Special Hobby