1/72 Ki-51 Sonia – Warsztat
Clear Prop Models – CP72011
Dla modelarzy z dużym stażem określenie ‘limited run’ oznacza modele, które są co prawda miniaturami nietuzinkowych konstrukcji, ale również nietuzinkowych zabiegów wymaga ich sklejanie. Innymi słowy – nigdy nie była to rekomendacja, jeśli chodzi o jakość zestawu. Czasy się jednak zmieniają, a wraz z nimi technologie. Oczywiście nadal większość zestawów tego typu to specyficzne modele, trudne w montażu i niejednokrotnie bardzo uproszczone. Są jednak firmy, które pokazują, że limited run trzeba traktować dosłownie – jako niski nakład. Bo w kwestii jakości nie tylko dorównują wielkoseryjnym modelom wtryskowym, ale nawet plasują się w ścisłej czołówce. Ki-51 jest takim właśnie zestawem – z imponująca ilością delikatnych, ostrych detali, wspaniałymi powierzchniami pokrytymi subtelnymi ale wyraźnymi liniami podziału i imitacją nitowania. W zestawie Advanced znajdujemy dodatkowo całkiem spora blaszkę oraz maski do malowania oszklenia. Mimo to warto zaopatrzyć się w komplet ciętych masek z Eduarda
Instrukcja montażu jest całkiem czytelna, i poza paroma wyjątkami dobrze prowadzi po kolejnych etapach budowy. Zacząłem, zatem od przygotowania sobie podstawowych elementów kabiny pilota
Zlutowałem też składające się z kilku elementów pasy – sklejone cyjanoakrylem mogłyby się rozpaść podczas wyginania
Dopiero teraz zabrałem się za przyklejanie drobnych blaszek i elementów, mogąc bezpiecznie manipulować całym segmentem kabiny pilota
Przedział radiooperatora rozpocząłem od przygotowania sobie wszystkich detali. Te najdrobniejsze wygodnie jest obrabiać na kawałku ramki, dającym pewny chwyt.
Po wyszlifowaniu nawet drobnymi pilnikami – tutaj microfiles z Hobby elements – dobrze jest wygładzić powierzchnie takich części ‘malując’ po niej Cienkim klejem
Montaż całej tej drobnicy wymagał jedynie staranności, wszystko pasowało do siebie bez zarzutu
Drobny problem pojawił się, gdy przyszło do połączenia podłogi przedziału pilota i radiooperatora – żeby ścisnąć ze sobą najeżone delikatnymi detalami elementy użyć musiałem pęset. Prostym rozwiązaniem jest rozpoczęcie prac od sklejenia obydwu kawałków podłogi w całość na samym początku prac
W modelu można zamontować fototrawione panele radia i tablicy przyrządów. Uznałem jednak, że plastikowe detale wyglądają lepiej od swoich metalowych zamienników
Gdy upewniłem się, że burty dobrze pasują do podłogi, zabrałem się za oklejenie ich detalami. Dla wygody malowania nie przyklejałem jednak imitacji zapasowych magazynków. Dodałem natomiast kawałki plastiku, do których planowałem zamontować pas oparcia strzelca
Pas w formie fototrawionej jest zupełnie płaskim elementem. Dlatego nakleiłem na niego kawałki polistyrenu imitujące małe poduszki
Karabin to kilka elementów plastikowych, a dodatkowo drobne blaszki imitujące detale celownika
W tym miejscu instrukcja sugeruje wklejenie kabiny w połówki kadłuba
Uznałem jednak, ze bezpieczniej będzie się z tym wstrzymać do momentu, gdy będę mógł dopasować ze sobą wszystkie elementy, w tym także płat. Niemniej jednak same połówki kadłuba skleiłem ze sobą
Mimo niezłego spasowania elementów, niezbędne było wyszlifowanie miejsca klejenia, a potem poprawienie linii podziału i nitów – szczególnie, że bliżej krawędzi były one bardzo delikatne
Do górnego fragmentu kadłuba, nad kabiną, poprzyklejałem wszystkie elementy. Rama chroniąca załogę w trakcie kapotażu wymagała starannej obróbki drobnymi pilnikami
Podobnie wiatrochron. Okazało się bowiem, że otwór na celownik lunetowy jest odrobinę zbyt ciasny
Łączenie połówek skrzydeł ma specyficzny przebieg – nie schodzą się one na krawędzi spływu, a linia podziału przebiega parę milimetrów od niej. Niestety nie pokrywa się to z faktycznie istniejącymi liniami podziału, zatem wymaga starannego zaszpachlowania. Jak zwykle, użyłem do tego celu cyjanoakrylu
Po tych zabiegach do odtworzenia było kilka linii podziału, a także nitowanie. Szczególną uwagę należy zwrócić na obrysowanie krawędzi klapy znajdującej się w centropłacie
W gotowy płat wkleiłem też imitacje reflektorów i ich okolice pomalowałem srebrną farbą
Montaż przeźroczystych osłon reflektorów wymaga uwagi i staranności. A także delikatnego przycięcia samych szybek. Tutaj bardzo sprawdza się zasada o wielokrotnym dopasowywaniu przed sklejeniem. Najważniejsza przy budowie modeli szortranowych. Nawet tak świetnych, jak ten
Skoro o szybkach mowa, to te drobniejsze, wklejane w spód płata wymagały delikatnej obróbki gąbkami polerskimi
Ponieważ na wszelki wypadek chciałem pomalować fragment centropłata od wewnątrz, w miejsce szyb nałożyłem maski z zestawu. Tym, samym wszystkie elementy wnętrza miałem gotowe do malowania
Zacząłem od podkładu ze srebra Mr. Color C8
Na właściwe powierzchnie natrysnałem bazowy kolor AK Real color RC306 Mitsubishi interior color
Mieszanką koloru podstawowego i niewielkiej ilości RC040 Light stone rozjaśniłem wybrane detale i powierzchnie
Wspomagając się taśmą maskującą, na osłonę tablicy przyrządów naniosłem niemal czarną Tamiya XF-17 Sea Blue
Detale we wnętrzu pomalowałem różnymi wodorozcieńczalnymi farbami winylowymi – AK, Vallejo, Scale75
Do podkreślanie detali użyłem łosza zrobionego ze specyfiku Citadel Agrax Earthshade. To wodny łosz, który nie nadaje się do dużych powierzchni, ale do drobiazgów jest świetny. A poza tym wysycha szybciej niż specyfiki olejne
Kolejny krok to imitacje uszkodzeń farby. A w zasadzie nie imitacje, a prawdziwe uszkodzenia na powierzchni, odsłaniające srebrny podkład
Dodałem również nieco brudu, z pomocą Tamiya Weathering sticks, rozcieńczanych wodą i aplikowanych starym, niewielkim pędzlem
Pomalowałem też centropłat, co akurat nie jest niezbędne
Gotowe segmenty kabiny mogłem skleić w całość. I tutaj uwaga, bo świetne spasowanie jest złudne. Ten model jest konstrukcyjnie dość skomplikowany, a marginesy tolerancji są właściwie zerowe. Ten segment musi być złożony perfekcyjnie. Wszystko pasuje bardzo dobrze, ale to nie wystarczy, to musi być perfekcyjne (u mnie, jak się okazało, nie było), było tylko dobre
Czujność usypia świetne dopasowanie do poszczególnych fragmentów konstrukcji
Wszelkie problemy ujawniają się, gdy zaczynamy łączyć kadłub w całość. Tutaj ponownie sprawdza się kardynalna zasada wielokrotnego pasowania na sucho, przed klejeniem. Każda niedoskonałość w montażu wcześniejszych segmentów wymaga w kolejnych etapach prac dodatkowej obróbki. Wannę kabiny musiałem zatem ściskać z bokami kadłuba
Pojawił się też drobny uskok na górze kadłuba. Bardzo drobny, ale takie właśnie są najbardziej uciążliwe w obróbce
Nałożyłem tu kilka cienkich warstw cyjanoakrylu, każda z nich szlifując, aż do uzyskania gładkiej płaszczyzny
Po takiej ingerencji konieczne było wytrasowanie niektórych linii podziału na nowo. Oraz oczywiście odtworzenie linii nitów
Dopasowanie płata do kadłuba wymagało kolejnej obróbki – tym razem spodu elementów kabiny – na szczęście właściwie niewidocznych w gotowym modelu
Po tych wszystkich zabiegach płat łączy się z kadłubem beż konieczności użycia szpachlówki
Wszelkie najdrobniejsze nawet nieścisłości w spasowaniu elementów kabiny dają o sobie znać również w rejonie bolców, na których mocuje się osłonę silnika – tu również należy sprawdzić na sucho dopasowanie poszczególnych sekcji
Jak widać, nałożyłem też maski. Jedynie na przednią cześć wiatrochronu użyłem tej z modelu. Pozostałe to Eduard. Maski Clearprop niestety nie pasują zbyt dobrze, a miejscami są krzywo wycięte. Ta na przód pasuje akurat dobrze, a dodatkowo ma gotowy otwór na celownik, który Eduard pominął
W przypadku pozostałych elementów oszklenia ponownie maski Eduarda są lepiej dopasowane. Tym bardziej, że czeski producent wziął pod uwagę drobne różnice w rozmiarach szybek w obydwu wariantach oszklenia – otwartego i zamkniętego
Co ciekawe, maskę dla małej okrągłej szybki pominął zarówno Clearprop jak i Eduard. Tutaj użyłem niewielkiej ilości płynu maskującego
Mając gotową główną konstrukcję, zabrałem się za drobniejsze elementy. Statecznik poziomy pasuje doskonale. Tak samo powierzchnie sterowe i lotki, które zamontować można nawet bez użycia kleju
W skrzydłach zamontowałem uchwyty bomb.
Montaż samych bomb wymaga niemałej determinacji. Każda z nich to dwa elementy plastikowe i kilka kolejnych fototrawionych. Dodatkowo plastik nie jest perfekcyjnie spasowany, dlatego montaż wymaga drobnych korekt. Zacząć zatem trzeba od sklejenia o obrobienia korpusów bomb
Zgodnie z instrukcją, blaszka z brzechwami powinna być wklejona pomiędzy elementy plastikowe – to jednak bardzo by utrudniło obróbkę tych elementów. By jednak móc zamontować blaszkę na późniejszym etapie, trzeba ją delikatnie zmodyfikować.
A potem przykleić wszystkie sześć metalowych detali do plastikowego korpusu
..i tak cztery razy
Skoro o drobnych detalach mowa, to poprawiłem odrobinę wygląd kółka ogonowego usuwając blokowe uproszczenia wynikające z ograniczeń technologii wtryskowej
Wytoczyłem również zamienniki plastikowych luf uzbrojenia skrzydłowego
Na koniec zająłem się antenami. Zarówno w stateczniku poziomym, jak i w maszcie nawierciłem drobne otwory do zamocowania imitacji linki anteny
Nieco więcej uwagi wymagało mocowanie linki na kadłubie, które w modelu jest w formie blaszki fototrawionej. Ją również przewierciłem, dla łatwiejszego montażu linki
Jestem pewien, że tak delikatna blaszka zamocowana w kadłubie odpadałaby kilka razy na etapie dalszych prac. Postanowiłem przygotować ten detal jako osobny element, który mógłbym pomalować osobno i przykleić na końcu prac. Blaszkę osadziłem w kawałku pręcika polistyrenowego
W kadłubie, we właściwym miejscu wiertłem łopatkowym nawierciłem otwór montażowy
Nieco uwagi wymaga silnik. Po pierwsze pierścień z klapkami żaluzji jest właściwie pozbawiony detali – to jedyny słaby element tego modelu. Dodatkowo mój egzemplarz miał drobne niedolewki.
Zacząłem, zatem od nacięcia granic blach
Następnie kawałkiem polistyrenu załatałem dziury w krawędzi
Skoro o krawędzi mowa, to dobrze jest ją pocienić od wewnątrz
Sam silnik w modelu jest bardzo ładny i szczegółowy. Nie wymaga większych modyfikacji. Nawierciłem jedynie otwory ułatwiające montaż imitacji instalacji zapłonowej. Ponieważ i tak to mało widoczne, poprzestałem na przedniej gwieździe
Dużej ostrożności wymaga obróbka delikatnych popychaczy – najpierw wyszlifowałem je Microfile z Hobby elements, a później wygładziłem powierzchnie Tamiya extra thin
Rury wydechowe najpierw oczyściłem z nadlewek i szwów
Dopiero na końcu odciąłem pozostałości wlewów, które ułatwiały chwyt. W ich miejscu trzeba nawiercić otwory
Tym samym przygotowałem sobie wszystkie podzespoły silnika
Krok po kroku sklejałem poszczególne fragmenty – zacząłem od obydwu gwiazd, potem z drutu ołowianego zrobiłem przewody. Dużej uwagi wymaga montaż popychaczy
Niestety oś śmigła, teoretycznie ruchoma, w gotowej konstrukcji nie za bardzo chce się obracać. Na pociechę dodałem kolejną instalację widoczną na schematach i zdjęciach prawdziwego silnika, a w miniaturze, z oczywistych względów, ominiętą
Osłona silnika pasuje bez problemów
A na koniec i tak przedni pierścień niemal całkowicie zakrywa szczegółowy silnik
Nim zabrałem się za malowanie postanowiłem tymczasowo zamocować oszklenie. Kawałkiem plasteliny zamaskowałem rejon przedziału strzelca
Samo oszklenie natomiast przykleiłem płynem maskującym
Model był zatem gotowy do malowania..
..i na czas tego procesu, wciąż mocno podzielony na drobniejsze podzespoły
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
P.S.’ Relacja z malowania i wykończenia modelu znajduje się w drugiej częsci artykułu
W osobnej galerii obejrzeć zaś można rezultat prac nad tym modelem