1/48 Chia Typ Seaplane 1919
Bronco – FB4015
Chiński prekursor awiacji “pływającej “. O jego wadach czy też zaletach, zauważalnych po oglądnięciu wyprasek (jak również nietypowości zestawu, jak na firmę Bronco), Kamil rozpisał się już w swojej recenzji “pudełka”. Teraz zestaw ten trafił na mój warsztat. Niestety, tak jak też i wcześniej Kamil wspomniał, nie ma zbyt dużo informacji o tym samolocie. Brak również dokumentacji, jak i zbyt wielu zdjęć, na których możemy się wzorować. Model samolotu sam w sobie jest dość uproszczony. Trudno przypuszczać co i jak było we wnętrzu kokpitu. Z tego też powodu postanowiłem wykonać go w zasadzie prosto z pudła, dodając jedynie nieznaczne szczegóły, które wyniknęły w trakcie budowy. Zaczynamy:
Kokpit jest dość ubogi. Niestety, w zestawie nie znajdziemy ani kalkomanii, ani blaszek, które mogłyby pomóc w wykonaniu imitacji zegarów.
Instrukcja sugeruje nam pomalowanie całego środka na kolor jasno szary. Być może tak było, ale ja skusiłem się na to, aby elementy podłogi, desek i foteli zrobić w formie imitacji drewnianej sklejki. Boki od wewnątrz pomalowałem na kolor płótna. Należy pamiętać, że wszelkie prace wewnątrz kadłuba są utrudnione, bo ten występuje w całości.
Malowanie imitacji drewnianych rozpocząłem od naniesienia aerografem koloru bazowego, w tym wypadku Mr.Color C45 Sail Color.
Pomalowane powierzchnie zabezpieczyłem lakierem błyszczącym Mr.Color C46
W kolejnym kroku naniosłem “biedronkę ” z dwóch odcieni brązowych farb olejnych.
Roztarłem ją płaskim pędzelkiem, lekko nasączonym w White Spiricie. Starałem się tak rozprowadzać powstające smugi, aby robiły złudzenie słojów widocznych na drewnie. Po wykonaniu tej czynności niestety części trzeba było odstawić do porządnego wyschnięcia, mając na uwadze, że farby olejne schną dłużej.
Gdy już wyschły i tak dla bezpieczeństwa pokryłem elementy lakierem matowym.
Aby dopełnić efekt imitacji sklejki, naniosłem w nieregularny sposób transparentne farby koloru żółtego i pomarańczowego. Uzyskany efekt w pełni mnie satysfakcjonował.
Z dwuskładnikowej masy milliput dorobiłem poduchy siedziska foteli.
Pomalowałem je na kolory imitujące skórę i aby odrobinę urozmaicić szczegóły kokpitu, dodałem (być może niepasujące, ale takie miałem) – pasy lotnictwa japońskiego.
Okucia zegarów na tablicach wyciągnąłem na kolor srebrny metodą suchego pędzla.
W środek wkleiłem, z braku jakichkolwiek ‘zestawowych’, pozostałości kalkomanii z innych modeli.
Część elementów kokpitu mogłem złożyć w całość.
W związku z tym, że czekało mnie wykonanie naciągów, które są dość skomplikowane w tym modelu, aby sobie ułatwić tą pracę przygotowałem skręcane na cienkim druciku imitacje śrub mocujących. Mając je gotowe mogłem w dowolnym momencie nawlec na nie linki.
W następnej kolejności wykonałem i pomalowałem widoczne elementy silnika, które wystają sponad jego okapotowania.
W pierwszej kolejności pomalowałem obydwie części kolorem czarnym matowym.
Następnie elementy cylindrów przetarłem metaliczną farbą, metodą suchego pędzla.
Na rury wydechowe dodałem kombinacje rdzawych pigmentów typu DEPOSITS (można nazwać je mokrymi), które stworzyły imitacje przegrzanego, eksploatowanego metalu. Po starannym rozmieszaniu specyfików nanosiłem je na elementy za pomocą cienkiego pędzelka.
Każdy z nas modelarzy ma swoje przyzwyczajenia względem kolejności prac i czynności wykonywanych przy modelu. Nie zawsze jest to zgodne z instrukcją, ale wg naszych przemyśleń na pewno bardziej zasadne. 🙂 Dlatego postanowiłem przygotować sobie wszystkie elementy, które miały być w kolorze drewna, aby pomalować je za jednym podejściem.
Postąpiłem podobnie jak we wcześniej opisanym schemacie malowania foteli, podłogi i góry kokpitu. Jako pierwszy naniosłem Mr.Color C45 Sail Color.
Kolejnym krokiem było zabezpieczenie pomalowanych elementów lakierem błyszczącym Mr.Color C46…
i naniesienie “biedroneczki ” z dwóch odcieni brązowych farb olejnych.
W identyczny sposób, jak opisałem wyżej, roztarłem ją półsuchym pędzelkiem namoczonym w White Spiricie.
Po wyschnięciu wszystko zabezpieczyłem lakierem matowym Mr.Color GX 114.
No i na koniec etapu malowania drewna, cieniowanie transparentnym żółtym i pomarańczowym.
Tak pomalowane elementy odłożyłem na razie na bok. Zanim zabrałem się za malowanie płóciennego poszycia, musiałem pomalować osłonę silnika. Po zamaskowaniu “drewnianych” elementów na kadłubie, położyłem czarny podkład Mr.Color GX2.
Na to naniosłem kolor właściwy, czyli w tym wypadku stalowy – użyłem do tego farby AK 476 Steel serii Extreme metal .
Po wyschnięciu zamaskowałem ten element i mogłem przystąpić do procesu malowania imitacji płótna. Zacząłem od naniesienia podkładu z koloru Real Colors AK RC013 Off White.
Następnie wyżej wymieniony kolor mocno rozjaśniłem białym i mieszankę tę naniosłem na ugięcia płótna. Od góry na wystających elementach wręg, a u dołu rozjaśniłem przestrzenie pomiędzy nimi.
Nadszedł ten moment w budowie modelu, że musiałem przystąpić do dość żmudnej czynności, czyli do zamaskowania wyżej wymienionych rozjaśnień.
Po uporaniu się z maskowaniem, smugami naniosłem dwa rodzaje kolorów – obydwa AK Interactive serii Real Colors Tan FS20400 (RC223) i Deck Tan (RC019).
Po wyschnięciu farby ściągnąłem taśmy maskujące.
Powstały efekt musiałem przygasić przez naniesienie na całość filtru z koloru AK RC013 Off White, tak aby wszystkie przejścia były stonowane i aby nie było zbyt widocznych ostrych przejść.
W czasie nanoszenia koloru Off White, i po konsultacji ze znajomym (dzięki Karol) stwierdziłem, że rozjaśnienia na wręgach są zbyt grube. Dlatego postanowiłem nakleić mniejszą taśmę maskującą i zmniejszyć zbyt szerokie przejścia.
Z farby Mr.Color C45 zrobiłem bardzo delikatny filtr. Farbę mocno rozcieńczyłem i nanosiłem nieregularnie lekuteńką mgiełkę.
Ponownie ściągnąłem taśmy z zamaskowanych elementów …
…efekt był zadowalający. Gdzieniegdzie poprawiłem jeszcze cieniowanie wcześniej wspomnianym kolorem C45.
Teraz cały model pokryłem lakierem bezbarwnym C46. Pozwoliło mi to na bezproblemowe położenie kalkomanii i zaaplikowanie olejnych washy.
A’propos kalkomanii – nie było ich zbyt wiele…
W położeniu ich na model, jak zawsze, pomocne były płyny Microset i Microsol.
W międzyczasie, kiedy kalkomanie schły, wkleiłem w kadłub imitacje silników.
Po wyschnięciu kalkomanii zabezpieczyłem je ponownie lakierem C46.
Z olejnych specyfików firmy AK i Ammo Mig naniosłem “biedronkę” na płatach…
… którą roztarłem pędzelkiem, lekko nasączonym w White Spiritem, zgodnie z opływem powietrza na skrzydłach. Wykonałem to na wszystkich powierzchniach imitujących płótno.
Dodatkowo jeszcze Wash-em Deep Brown firmy AmmoMig nr 1618 podkreśliłem zagłębienia i cienie wokół niektórych elementów.
Nadmiar po wyschnięciu zebrałem patyczkiem higienicznym.
Po wszystkich tych zabiegach cały model pokryłem lakierem matowym Mr.Color GX114.
W zasadzie wszystkie główne elementy modelu miałem pomalowane na kolory właściwe. Musiałem zacząć składać to wszystko w całość. Zacząłem od zastrzałów na skrzydłach i kadłubie. Moim zdaniem “patent” z elementami pozycjonującymi zastrzały jest niefortunny. Uważam, że podpory pojedyncze, z kołkami pozycjonującymi i otworami w skrzydłach, byłyby dużo lepszym rozwiązaniem. To, co proponuje nam producent, wcale aż tak nie wzmacnia tych podpór, a dużo trudniej wkleić to w rów w skrzydle, który tak naprawdę później powinien być zaszpachlowany.
Kolejną czynnością, jaką wykonałem, było wklejenie w odpowiednie miejsca (patrząc oczywiście na wskazania instrukcji) imitacji ślub naciągowych.
Gdy wszystkie śruby były już na swoim miejscu, rozpocząłem dość żmudną czynność, którą było wykonanie imitacji naciągów. Posłużyłem się do tego elastyczną nitką firmy USCHI.
Przy czynności tej trzeba było wykazać się dużą cierpliwością i precyzją. Nitki USCHI dobrze reagują z klejem cyjanoakrylowym i wystarczy jego minimalna ilość, żeby przylgnęły do powierzchni. Bardzo pomocne w tym jest użycie precyzyjnej pęsety.
Gdzieś w tzw. “międzyczasie” zamaskowałem owiewki, aby pomalować na srebrno dolną obręcz.
Mogłem już pływaki i górny płat połączyć w całość z kadłubem.
Pozostało jeszcze przytwierdzić śmigło. Jego “srebrny” kołpak napuściłem wash-em AK for EXHAUST 2040. Nadmiar, tradycyjnie, po wyschnięciu zebrałem patyczkiem higienicznym.
Dla smaku dodałem jeszcze trochę zabrudzeń kredkami akwarelowymi, które rozcierałem pędzelkiem, lekko namoczonym w zwykłej wodzie.
I miniatura była gotowa… Model sam w sobie bardzo przyjemny w sklejaniu… którego w zasadzie było bardzo mało. Uproszczony, zarówno w formie, jak i w zaprojektowaniu części, o czym nadmieniłem przy okazji zastrzałów. Teraz zmieniłbym na pewno kolejność wklejania części, czyli zastrzały montował przed malowaniem. Główną treść miniatury stanowi malowanie i naciągi. Model sklejony prosto z pudła (nie mam pojęcia, czy powstały lub powstaną jakieś dodatki i zamienniki) też może cieszyć oko. Jeżeli komuś brakuje tej miniatury do kolekcji, lub po prostu chce ją mieć – to ma. Widocznie firma BRONCO widziała potrzebę zrobienia modelu tego samolotu. I dobrze, bo fajnie jest mieć wybór. Dla mnie był to doskonały trening w temacie szmatopłatów, których wcześniej nie robiłem.
Pozdrawiam
Piotr “Słoma” Słomiński
Dzięki za fajny samouczek dotyczący tworzenia wzorów!