1/48 SAAB J 21A3
Pilot Replicas – 48 A001
Przez dłuższy czas modele z Pilot Replicas dostępne były właściwie wyłącznie na rynku wtórnym. Ale ponieważ wróciły do sprzedaży (choć nadal trudno zarzucić im szeroką dystrybucję), postanowiłem wydłubać z archiwum opis prac nad debiutancką miniaturą od tego szwedzkiego producenta. Model SAABa J 21 budowałem bardzo krótko po jego premierze, zatem na rynku nie było jeszcze żadnych zestawów waloryzacyjnych. Teraz coś już się znajdzie – zresztą nawet w ofercie Pilot Replicas. Z drugiej jednak strony, dostępne dodatki nie rozwiązują szeregu ułomności, czy też niedoskonałości tego zestawu. Bo jak wspominałem w jego recenzji (niezbyt obszernej, bo pisanej w czasach, gdy formuła tej strony dopiero się wykluwała), jest to bardzo ładne opracowanie, ale niestety nie pozbawione pewnych uproszczeń. A nawet zdrad.
I to właśnie od rozprawienia się z największą z nich zacząłem prace nad modelem. Dla przypomnienia – mowa o dość zabawnym błędzie tyczącym się imitacji ugięć na powierzchniach krytych płótnem. Otóż w modelu są one nie wgłębne, a wypukłe
Korekty rozpocząłem od zeskrobania ostrzem skalpela wybrzuszeń
Paskami cienkiej taśmy maskującej zaznaczyłem żebra, a następnie małym łukowatym ostrzem wyskrobałem zagłębienia
Podobny zabieg musiałem powtórzyć na sterach kierunku. Tu dodatkowo niezbędna okazała się korekta trymerów. Na jednym ze sterów musiałem zaszpachlować jego imitację..
..z kolei na drugim wyryć go od podstaw za pomocą scribera
Małe łukowate ostrze okazało się doskonałe także do usunięcia wypukłych śladów po wypychaczach w trudniej dostępnych miejscach (a konkretnie – we wnęce podwozia)
Montaż modelu zacząłem od elementów kabiny. Na podstawie dokumentacji (dostępnej wówczas na stronie producenta) w fotelu dodałem detale – co prawda niewidoczne ale ułatwiające montaż pasów
Waloryzację lewej burty zacząłem od pogłębienia otworów w imitacji blaszanej osłony
Następnie z kawałków polistyrenu i drutu ołowianego dorobiłem najbardziej istotne detale pominięte przez producenta
Nieco więcej pracy miałem z prawą burtą, gdyż niezbyt pasowała do dokumentacji zdjęciowej prawdziwych egzemplarzy
Postanowiłem poprawić też pedały orczyka, odlane jako jeden element z dachem wnęki przedniego podwozia (na dobrą sprawę można to pominąć, gdyż w gotowym modelu są zasłonięte przez tablicę przyrządów)
Paski przy pedałach zrobiłem z kawałków mosiężnej blaszki
Podłogę i plecy kabiny uzupełniłem o brakujące detale. Ponownie użyłem różnych profili polistyrenowych i drutów cynowych. Karbowany wąż to kawałek struny gitarowej
Drobnej waloryzacji wymagał również celownik. Jego przeźroczysty element w modelu został odlany jako solidny kawałek plastiku
„imitację’ szkła celownika usunąłem i w jej miejsce wyżłobiłem wąski otwór do zamontowania kawałka przeźroczystej kliszy. Dorobiłem też pominięte detale
Przed zamknięciem kadłuba przygotować musiałem też rury wydechowe.. Zacząłem od usunięcia nadlewek oraz pogłębienia przerw pomiędzy poszczególnymi rurami
Następnie drobnymi wiertłami, frezem i skalpelem nawierciłem otwory w rurach
Po wklejeniu wydechów w kadłub pojawiła się drobna szczelina
Aby prześwit nie był widoczny w gotowym modelu od wewnątrz wkleiłem kawałki polistyrenu 0.25mm
Na tym etapie pogłębiłem też linie podziału blach na połówkach kadłuba (wygodniej było to zrobić na osobnych połówkach)
Kontynuując montaż wnętrza, zabrałem się za wnęki podwozia w bocznych kadłubach. Tutaj problemem okazały się dość wyraźne ślady po wypychaczach
Najprostszą metodą na ich usunięcie było naklejenie na ściany odpowiednio dopasowanych kawałków polistyrenu 0.25mm
Z pręcików polistyrenowych 0.25×025 zrobiłem imitacje ożebrowania konstrukcji
Sporym rozczarowaniem okazało się podwozie. Po porównaniu z dokumentacją zdjęciową wychodzi, że w modelu wszystko jest bardzo, ale to bardzo uproszczone. Waloryzację rozpocząłem od sklejenia elementów z zestawu w całość, wzmocnioną tu i ówdzie plastikowymi pręcikami. Następnie odciąłem zbędne fragmenty
Brakującą część mechanizmu chowania musiałem dopasowywać i spozycjonować składając elementy kadłuba na sucho
Gdy podstawowa konstrukcja była już gotowa, mogłem dorobić dodatkowe detale. Ponownie użyłem różnych pręcików polistyrenowych oraz części fototrawionych z zestawu, których nie zamierzałem wykorzystać w modelu tak, jak sugerowała to instrukcja montażu
Płat skonstruowany jest w ten sposób, że dolne jego połówki łączą się z górą kilka milimetrów od krawędzi
Powstałą w ten sposób szparę najłatwiej zaszpachlować zalewając ją cyjanoakrylem
Po wyszlifowaniu szpachlowania musiałem odtworzyć zatarte linie podziału blach
Nieco grubszym skriberem OLFA (a formalnie – nożem do cięcia grubych arkuszy polistyrenu) pogłębiłem granice ruchomych elementów
W gotowych i oszlifowanych wlotach powietrza wkleiłem paski polistyrenu 0.25mm zgodnie z dokumentacją zdjęciową
Aby skleić kadłuby ogonów musiałem pomalować wnętrze komór podwozia. Zacząłem od podkładu ze srebra Mr.Color C8
Burty wycieniowałem czarną matową Tamiya XF-1 (natryśniętą na niewidoczne powierzchnie) oraz Dark aluminium AK480
Ożebrowanie dodatkowo podkreśliłem farbą C8 aplikowaną techniką suchego pędzla
Do podkreślenia detali użyłem emalii A.MIG-1617 PLW Blue Black
Golenie podwozia głównego pomalowałem Szaroniebieską Mr.Color C337, a następnie rozjaśniłem różne powierzchnie mgiełką mocno rozcieńczonej jasnej szarej C315
Detale podkreśliłem emalią AK2029 Landing gear wash
Połówki kadłubów po sklejeniu nie wymagały większej obróbki. Musiałem jedynie poprawić linie nitów za pomocą nitowadła RB
Nieco więcej pracy wymagało połączenie kadłubów z płatem, ponieważ podział technologiczny modelu nie pokrywał się z liniami podziału w prawdziwym samolocie
Po zaszpachlowaniu i dokładnym wyszlifowaniu połączenia musiałem zrobić brakujące linie. Użyłem specjalnego rylca oraz scribera Trumpeter
Delikatni ‘malując’ linie cienkim klejem można łatwo wyrównać jej krawędzie oraz usunąć resztki pyłu po szlifowaniu
Po wklejeniu steru kierunku miałem gotową całą sekcję modelu gotową do zamontowania głównego kadłuba
Częstym problemem w samolotach o takiej konstrukcji jest opadanie na dupę. Montując tymczasowo kadłub mogłem oszacować niezbędną ilość balastu
Do obciążenia użyłem specjalnej masy 3Green od Uschi van der Rosten. Wygląda jak plastelina zmieszana z pyłem ołowianym – jest zatem bardzo plastyczna, a jednocześnie dość ciężka. Dzięki temu łatwo ją upchnąć w nawet najdrobniejszych zakamarkach (jej wadą jest natomiast fakt, że z czasem zastyga w opakowaniu w masę twardą jak kamień i staje się bezużyteczna)
Gdy odmierzyłem balast, mogłem zając się wykończeniem kadłuba. Na początek musiałem pomalować wnętrze kabiny. Jak zwykle zacząłem od srebrnego podkładu C8
Mr.Color C12 Olive drab użyłem jako koloru bazowego
Delikatną mgiełką mocno rozcieńczonego szarego Mr. Color C307 rozjaśniłem niektóre detale i powierzchnie
Detale wyposażenia pomalowałem cienkim pędzlem i winylowymi akrylami
Na wszystkie powierzchnie nałożyłem emalię Dark wash for green vehicles AK045, a następnie starłem jej nadmiar suchym patyczkiem higienicznym
Tępą końcówką skalpela zrobiłem uszkodzenia farby na krawędziach i podłodze
Do imitacji brudu w rejonie orczyka użyłem szminki Tamiya light earth, zaaplikowanej starym pędzlem
Jak wspomniałem w recenzji, dobrym uzupełnieniem tablicy przyrządów była by kalkomania z zegarami. Tymczasem w zestawie takowej nie znajdziemy, i trzeba wszystko namalować ręcznie (albo dobrać jakieś nalepki z magazynu przydasi). Zacząłem od pomalowania tablicy czarną matową farbą Tamiya XF-1. Następnie Vallejo offwhite, techniką suchego pędzla wyeksponowałem detale
Imitacje cyferblatów zegarów wydrapałem cienką igłą do szycia, odsłaniając jasny podkład
Szkła zegarów zrobiłem zalewając je bezbarwną farbą akrylową A.MIG-0094 Crystal glass (zabieg wymaga parokrotnej aplikacji tego specyfiku, gdyż jak wszystkie farby, kurczy się on w trakcie wysychania)
Gotowe podzespoły kabiny wkleiłem do kadłuba. Zamocowałem też balast z masy 3Green
Po sklejeniu połówek kadłuba natychmiast ponownie upewniłem się, czy ilość dociążenia jest wystarczająca (mając jeszcze dostęp do wnętrza, mogłem dodać potencjalnie niezbędny dodatkowy balast)
Połówki kadłuba okazały się nienajgorzej spasowane. Niemniej jednak, jak zawsze w takim przypadku, niezbędne okazało się odtworzenie i pogłębienie nitów w okolicach łączenia
Po nitowaniu ważne jest by przeszlifować powierzchnie, aby usunąć plastik uniesiony wokół otworków
Następnym krokiem był montaż elementów przeźroczystych. Najpierw przykleiłem imitację szybki celownika z kawałka kliszy, a potem zamocowałem oszklenie kabiny. Niezbędne było trochę szlifowania, gdyż oszklenie producent przewidział do montażu wyłącznie w pozycji otwartej
Konieczność waloryzacji przedniej goleni nie była dla mnie zaskoczeniem. Ponownie producent pominął kilka detali. Zacząłem wiec od wklejenia elementu z zestawu w kadłub
Następnie z polistyrenu i ołowianego drutu dorobiłem brakujące detale i instalacje
W kolejnym kroku skleiłem kadłub z resztą samolotu. Łączenie z tylną częścią centropłata wymagało nieco szpachlowania. Jak zwykle użyłem cyjanoakrylu
Następnie drobnym pilnikiem wyrównałem powierzchnie
Konstrukcja płatowca była gotowa
Ostatnim detalem, którym musiałem się zając była drabinka. Ponieważ dopasowanie jej w pozycji zamkniętej uznałem za zbyt pracochłonne, postanowiłem zamocować ją zgodnie z instrukcją – wysuniętą. Z kawałka polistyrenu dorobiłem jedynie imitację brakującego zatrzasku
Przed przystąpieniem do malowania musiałem jeszcze zamaskować liczne powierzchnie. Oszklenie zabezpieczyłem odpowiednio przyciętą taśmą Tamiya
W komory podwozia głównego wsadziłem kawałki gąbki a golenie owinąłem taśmą maskującą
Pozostałe elementy nadziałem na igły iniekcyjne, albo chwyciłem klipsami Tamiya. Model był gotowy do malowania
Malowanie i wykończenie tej miniatury opisane jest w drugiej części artykułu
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Świetna relacja! Już nie mogę doczekać się części drugiej! Zastanawia mnie z kolei dlaczego buduj się ożebrowanie którego nie będzie widać, mało tego jeszcze się je maluje… Rozumiem, że dla zabawy ale po skończeniu nie jest żal, że czasu się nie spożytkowało np. na prawilnym dziurawieniu poszycia licznymi nitami? Ich nigdy za mało 😀
Owszem, wręgi we wnękach są dobrze widoczne..