Blood and Fire
Red Paint Set
Scale75 – SSE-005
Jestem trochę więźniem Vallejo, bo przez lata zgromadziłem całe mnóstwo farb pojedynczych jak i niemało zestawów. Bo generalnie lubię zestawy – nawet jeśli jakieś farby się w nich powtarzają, to mam wszystko tematycznie w jednym pudełku, w ordnungu, na półce, obok innych takich pudełek.. No więc mam tych farb tyle, że do końca życia ich nie przerobię, wiec za każdym razem, gdy trafiam na jakieś nowe, to się boję, że mogą okazać się fajniejsze od tego, co mam. I co wtedy? No wtedy trzeba z tym handlować. W każdym razie, jakiś czas temu wpadł mi w ręce zestaw marki Scale75 – znanej od lat w zasadzie z produkcji figurek, początkowo głównie w tytułowej wielkości ~75mm. Ale od jakiegoś czasu tych ludzików i skal jest więcej, a dodatkowo jest coraz więcej zestawów farb. Akrylowych. Choć mignęło mi ostatnio, że również jakieś oleje wprowadzają. No ale tutaj mowa o farbach akrylowych, wodorozcieńczalnych winylach. Spakowane są dość typowo dla takich kompletów – w płaskie pudełko. Na jego odwrocie jest podłużny otwór, przez który widać zawartość buteleczek. I każda z farb jest opisana nazwą, numerem i symboliczną próbką
Farby są konfekcjonowane w typowe buteleczki 17ml, jak większość tego typu produktów
W butelkach niestety nie ma kulki ułatwiającej mieszanie. Co ciekawe, końcówka z dozownikiem wymaga nakłucia otworu. Więc to, że po pierwszym odkręceniu farba nie leci, nie znaczy, że trzeba mocniej dusić buteleczkę.. dżast sejin..
Farby mają średnią gęstość, podobną do tego, co znam z produktów Vallejo (jak wspomniałem, na tych farbach się ‘wychowałem’, zatem będą mi one służyły za punkt odniesienia). A kolorki z zestawu czerwonego na palecie prezentują się następująco:
Nie będę się wygłupiał i pisał, że ładne, albo wcale. Zresztą na ile udany jest wybór barw, weryfikuje dopiero ich użycie. Co do użycia – producent załącza ulotkę z dwoma krótkimi poradnikami, każdy w czterech językach.
Moim zdaniem wypada ona słabo. Tu zdecydowanie lepiej sprawę ogarnia Vallejo w swoich wkładkach do zestawów tematycznych. Niemniej jednak, posiłkując się tym, co w broszurce zostało podpowiedziane, postanowiłem pokolorować małą figurkę, przeprowadzając tym samym rozpoznanie bojem. I z tego rozpoznania wynika mi, że po pierwsze kolory są dobrane zupełnie fajnie. Choć do pełnego wymalowania czerwonych elementów przydają się jeszcze inne barwy – podstawowe co prawda, ale biały i czarny trzeba mieć (ja ich ze Scale75 nie miałem, więc musiałem sięgnąć po – nie uwierzycie – Vallejo). Farby są bardzo plastyczne – słabiej rozcieńczone dość dobrze kryją, zaś mieszane z dużą ilością wody świetnie nadają się do delikatnych laserunków. Naprawdę świetnie. Z Vallejo taki komfort pracy uzyskałem dopiero za sprawą Glaze Medium. A w sumie to z dodatkiem citadelowskiego Lachmian Medium, które w tej materii daje jeszcze większa kontrolę. Tutaj żadnych suplementów nie trzeba – z wodą mieszają się ładnie, na powierzchni rozkładają równomiernie, bez tendencji do kumulacji pigmentu czy smużenia. Może to zbieg różnych okoliczności, może taki miałem dzień, a może są po prostu lepsze od Vallejo – nie będę wyrokował. Dość powiedzieć jednak, że bardzo przyjemnie mi się nimi malowało. Wcześniej różne drobiazgi, a na potrzeby tego omówienia – całą figurkę 28mm. O taką, metalową, zapodkładowaną na wstępie na czarno, a potem natryśniętą od góry białą farbą
Zacząłem od nałożenia koloru bazowego, czyli SC-38 Aldebaran Red
Choć nie zwykłem lać winylowego błota do aerografu, tutaj skorzystałem z okazji do wstępnych testów jednego z nowych na rynku rozcieńczalników. O nim kiedy indziej – tu poprzestanę na tym, że natrysnąłem czerwoną farbę z mojego chińskiego czerwonego aerografu równomiernie na całą figurkę, ale warstwą delikatną
Dalej było już tylko pędzelkowanie. Pierwsze cienie to SC-35 Deep Red
Miejscami cienie nasyciłem dodatkowo bardzo transparentną SC-33 Sunset Purple
Potem już tylko rozjaśnienia, choć z małym wyjątkiem. Ale to później. Zacząłem bowiem od wygładzenia krawędzi dotychczas nałożonych kolorów filtrem z SC-37 Antares Red
A następnie dodałem do niego nieco SC-39 Mars Orange…
…i zacząłem malować rozjaśnienia na wybranych detalach i powierzchniach. Stopniowo zwiększałem ilość pomarańczowego w mieszance, by ostatecznie najjaśniejsze partie malować wyłącznie tym kolorem
Tutaj nastąpił mały wyłom w procesie rozjaśniania. Zdecydowałem się bowiem podkreślić krawędzie detali niemal czarnym łoszem z palety Citadel – Nuln Oil. Zaaplikowałem go w miarę precyzyjnie we wszelkie krawędzie i zagłębienia
Tym samym mogłem zabrać się za najbardziej jasne, a przy tym najmniejsze rozjaśnienia. Tutaj sięgnąłem po żółtą SC-40 Sol Yellow
Na koniec ponownie użyłem farby z innej palety – bo tym razem białej Vallejo…
…którą namalowałem bliki na wybranych krawędziach. Zaryzykowałem też ‘światełka w oczach’, ale to chyba nie był najlepszy pomysł. Pistolet w ręce robocika pomalowałem farbami czarną i białą
Ostatecznie figurka wyszła tak: widać po niej, że czas poświęcony na malowanie nie był przesadnie duży. Z drugiej jednak strony zabawa farbami z palety Scale75 potwierdziła moje wcześniejsze wrażenia z malowania mniejszych detali, że farby te są naprawdę warte uwagi. Ja planuje upolować pozostałe zestawy kolorów – szczególnie zielony mnie interesuje, bo moja paleta Vallejo jest w zieleniach obfita, ale to wszystko zieleniny nudne i smutne – wojskowe.
A na koniec jeszcze minigaleria tego, co zmalowałem. Bez podstawki, bo kiedyś może poświecę kolejne dwie godziny na podpicowanie. Albo zmyje i pomaluje na jakiś inny kolor. Nie wiem. Na razie szukam balansu między tym, co wygląda już efektownie na fotogramach, a jeszcze nie jest przedobrzone na żywo
KFS
P.S. Naprawdę mam czerwony aerograf wprost z Kitaju (potwierdzone info)
P.S”. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to