Fokker DR.I & Red Baron
Full Interior
SUYATA – SK001
Ładne kilka plastikowych dziwolągów chińska Suyata zdążyła popełnić, ładne kilka z nich zostało też opisane na portalu. Jeśli czytaliście artykuliki opisujące model Titanica oraz jego późniejszą budowę, wiecie, że jestem szczęśliwym posiadaczem (złe słowo) pociechy małoletniej, czasem chętnej do testowania plastikowych zabawek. Znaczy małą Majkę mam na myśli.
„Znowu dzień dobry”
Nietrudno zgadnąć, że niniejszy wpis będzie do opisu Titanica dość podobny. Bo opisywana zabawka także jest adresowana do raczej młodszych odbiorców.
W ramach dygresji – nie jest to bynajmniej nowość. Model do recenzji dostałem na wiosnę, i ciężko było mi i mojej pomocnicy zabrać się do roboty najpierw podczas letniej pogody, potem jesiennej pogody, i zimowej depresyjnej pogody… Za co serdecznie przepraszamy, zarówno Was, jak i owego modelu darczyńców (dobre słowo?). W każdym bądź razie, nadrabiamy niniejszym zaległości i…
„Nie pisz tyle, daj mi wreszcie to pudełko”
„Ok”
Model zapakowany jest w stosunkowo duże pudło, podobne rozmiarami do pudelka z Titanikiem. W dodatku jest dość szczelnie wypełnione woreczkami z elementami miniaturki.
„Sporo tego. Pewnie będzie duże”
Faktycznie, model jest niemały.
Wspomniane elementy mieszczą się na kilku ledwie ramkach. Co nie jest specjalną niespodzianką. Warto zauważyć, że kolor plastiku jest całkiem udatnie dobrany do zawartości ramki. Tak. jak to robi Bandai w swoich modelach robotycznych machin zagłady.
„Znowu nie trzeba malować. Szkoda, że nie różowy”
Niektóre części są odpowiednio pokolorowane!
Kadłub samolotu składa się z dwóch połówek. Tu do wyboru mamy jednolicie czerwony…
„Serduszko!”
…lub czerwono-przejrzysty.
„Drugie serduszko!”
Osobnym elementem jest też szkielet kadłuba, który może być widoczny w przypadku montażu modelu w wersji przezroczystej. Tu zwraca uwagę wymalowany na odpowiedni kolor fotel pilota.
„To do środka idzie? Nie będzie widać. Trzeba wziąć jedno szklane, a drugie zwykłe”
„Połówki kadłuba?”
„Co? Niech Ci będzie. Dla mnie to serduszka”
Bardzo fajnym dodatkiem (moim prywatnym zdaniem jest to zarazem najciekawsza cześć zestawu) jest figurka sławnego Manfreda R. Kukiełka jest dość mocno pofragmentowana. Pilota złożymy sobie z kilku części plastikowych…
…oraz kilku odlanych z cielistego winylu.
„Jak gumowa kaczka. Miękkie takie”
W oczy rzuca się fakt, że ludzik jest mocno karykaturalny (brawo za spostrzegawczość!) i kreskówkowy. Nie znaczy to, że miniaturka jest potraktowana po macoszemu! Jej elementy mają całkiem sporo detali, mundur i kurtka ma bardzo realistyczne kształty, a gęba Manfreda jest całkiem podobna do gęby na pudełkowym obrazku.
„Dziwny ten koleś”
Skoro jesteśmy przy detalach – plastikowe części są odlane bardzo ładnie. Zero jamek skurczowych, nadlewek i tym podobnych uprzykrzaczy budowy.
Zważywszy na charakter modeliku, detali może nie ma zbyt wiele, ale jak już są, to są zrobione bardzo porządnie. Takie na przykład karabiny maszynowe.
Albo silnik.
„A to będzie widać w ogóle, co?”
Albo wsporniki płatów czy płoza ogonowa.
A skrzydełka mają odrobioną fakturę ugięcia płóciennego poszycia. I to celową, a nie za pomocą zaklęśnięć tworzywa jak to się czasem w modelarskim świecie zdarza…
Nie od rzeczy jest także wspomnieć o dołączonej do zestawu kalkomanii. Na kartoniku średniej wielkości znajdują się krzyże do nalepienia na samolot oraz oczka do nalepienia na gębę pilota.
„Mało coś tych naklejek. To normalne czy te głupie na wodę?”
Same znaki są wydrukowane tak jak trzeba – ostro, bez rozmazań czy widocznego rastra (w przypadku oczek).
Film, na którym są wydrukowane, jest cienki, matowy i niewiele „wystający” poza obręb druku.
Skoro nalepki, to i malowanie. Nie mamy wyboru. Mamy czerwony samolot z białym paskiem i basta. Jako że plastik i tak jest kolorowy, lub kolorowany, to sam diagram w instrukcji (o której już za chwilę) posłuży budowniczemu tylko jako wzorzec do nalepienia nalepek.
Instrukcja jest w formie kolorowej broszurki, w jasny sposób prowadzącej przez meandry budowy. Diagramy są proste, przejrzyste, łatwe do zrozumienia przez małoletniego odbiorcę.
„Kolorowe!”
Nie od rzeczy jest wspomnieć o drobnej erracie.
“Znaczy że co, pomylili się, tak?”
Całkiem sporo informacji o zabawce producent umieścił także na bocznych ściankach pudełka.
Kończąc elaborat – Suyata ewidentnie i z żelazną konsekwencją bada rynek modelarski oferując nam kolejne dziwadło (obok prześlicznej Pantery czy modeli SF). Tym razem, jak Titanic kierowane raczej do młodszego odbiorcy, względnie początkującego.
Jeśli się jest rodzicem usiłującym pokazać dziecku, ile frajdy może dawać manualne składanie zabawek z plastiku (jak ja), to jest to rzecz trafiająca w punkt. A złożony modelik powinien podobać się i męskiej, i żeńskiej grupie potencjalnych adeptów mrocznej sztuki modelarstwa. Co nie Majka?
„Noooo… Szkoda, że bez Hello Kitty albo Totora”.
Tą delikatną sugestią dla firm modelarskich zostawiamy Was w oczekiwaniu na relację z poskładania (sic!) modelu, bom oczywiście zapomniał, że jest to rzecz, którą można poskładać bez kleju (tak twierdzi producent) i bez narażania pociechy na trujące wyziewy.
„Składasz?”
„Składam”
Zatem – #bedziesierobic
Maja i Michał Błachuta
Zestaw przekazany przez Hobby 2000 – dystrybutora Suyata
PS. Jeśli czytanie moich wypocin sprawia Ci choćby połowę tej przyjemności co mi ich pisanie i odczuwasz nieodpartą chęć wsparcia ich powstawania – rozważ zrzutkę na wiadro kawy z Extra Thinem w serwisie buycoffe.to