Helen
The Spartan
Wargamer’s Hot & Dangerous
Omawiane poniżej figurki pochodzą z drugiej już serii miniaturowych pinupów pod nazwą Hot & Dangerous, wydanej przez Wargamer. Kilka modeli z serii pierwszej opisywałem już w osobnym materiale
Drugą serią, która również zaczynała na KS, zainteresowany byłem już mniej. Z różnych względów – nie tylko opisanych w przytaczanym materiale. Tak się jednak złożyło, że za sprawą inicjatywy Miniature night painting, ponownie mam styczność z figurkami Wargamera. Tematem kolejnego spotkania z cyklu Nocne Malowanie Figurek (od jakiegoś czasu prowadzonych w formule on-line, siłą rzeczy i okoliczności) stały się bowiem figurki z serii H&D
Figurki w rozmiarze 54mm. Tym samym w moje ręce trafiła
54mm Helen
The Spartan
Wargamer – HD-38
A z ciekawości, i dla porównania sprawiłem sobie również mniejszą wersję, czyli
28mm Helen
The Spartan
Wargamer – HD-28-38
Pudełka na pozór identyczne, choć – oczywiście – w pierwszej kolejności różni je wielkość
Wzornictwo jednak to samo – od frontu rysunek koncepcyjny, na rewersie render – w obydwu przypadkach identyczny, bo jak się okazuje obydwie skale opierają się na dokładnie tym samym modelu cyfrowym
Producent zresztą jedynie za pośrednictwem tej cyfrowej wersji informuje o wyglądzie figurki
Wracając do pudełek – na tym większym znajdziemy również informację o rzeczywistej wielkości modelu – podobnie jak to ma miejsce na pudełkach z figurkami Games Workshop, których front zdobi zdjęcie w wielkości odpowiadającej poskładanej postaci z wnętrza
Ponadto, duże pudełko okazuje się być jedynie obwolutą, dla znacznie bardziej solidnego kartonowego fasonowego pudełka
To ostatnie wypełnione jest gąbką, która zabezpiecza spakowane w strunówkę elementy zestawu
Owe elementy są trzy:
..choć podstawka taka, że mogłoby jej wcale nie być. Pro forma odnotuję zatem jej wielkość
I skoro przy wielkości jesteśmy, to postać ma wzrost zgodny z nominałem (zwyczajowo wielkość tę liczy się do poziomu oczu)
..czyli przy łorhmarowej laleczce prezentuje się dość dostojnie
Wersja 28mm ma nie tylko skromniejsze gabaryty, ale i skromniej jest spakowana – tu już tylko delikatne pudełko, bez tekturowej wkładki (choć jako, że mniejsze, to jednak zachowuje odpowiednią sztywność), a sam model owinięty jest paskiem folii bąbelkowej
W strunówce trzy identyczne elementy
..odpowiednio mniejsze – tak krążek podstawki
Jak i przede wszystkim laleczka
..siłą rzeczy, pod względem rozmiaru już kompatybilna z bitewniakowymi figurkami
I w tej małej figurce, czy to w pryzmacie konwencji, czy po prostu w kontekście rozmiarów, drzewiec włóczni nie rzuca się szczególnie w oczy. Ale ponieważ obydwa modele powstały na bazie dokładnie tego samego projektu cyfrowego, włócznia w rozmiarze 54mm ma subtelność kłody rzucanej pod gąsienice czołgu, by ten mógł wygrzebać się z błota
No dobra – przesadzam, ale jednak element ten jest wyraźnie przeskalowany i w tej większej postaci sprawia mocno toporne wrażenie. I niestety trzeba z tym handlować. Bo teoretycznie wystruganie podobnej, bardziej dopasowanej finezją i gabarytami włóczni nie stanowi problemu. Ale problem stanowić już będzie jej wymiana. A problem ten wynika z rodzaju zastosowanej do odlewu żywicy. Bo cóż – w rękach miałem setki modeli żywicznych, więc i obrabiałem różne – prócz takich, ‘zwykłych’, również twarde jak kamień, kruche jak szkło, czy wyjątkowo miękkie i delikatne. Ale z taką jak tu – gumowatą, w swojej konsystencji przypominającą utwardzony Green stuff, jeśli nie winylowe żołnierzyki, do czynienia jeszcze nie miałem. I nie chodzi tu nawet o to, że materiał jest nad wyraz elastyczny
..ale o to, że o ile ostrze skalpela wbija się weń jak w masło, to obróbka pilnikami czy wszelkiej maści ścierniwami jest orką na ugorze. A obrabiać niestety jest co. O ile pozostałości po cięciu gumowej formy są dość delikatne (nic ponad to, co w większości żywicznych figurek spotkać można), to powierzchnia jest umiarkowanie dobrze wykończona. Przede wszystkim całość jest niezbyt gładka – jak wytarzana w pyle
Podobną fakturę już raz widziałem, choć tam było to na poziomie wręcz skandalicznym. Tu, mimo wszystko, poziomu akceptowalności jeszcze nie przekracza. Tylko wymaga żmudnego, z powodu specyfiki materiału – wygładzania. Wygładzania wymagają również widoczne tu i ówdzie artefakty warstw druku, a nawet ślady po charakterystycznych dla tej technologii podporach – dziury we włosach, bąble na ramieniu itd..
Przy czym znowuż – zapewne nie zwróciłbym większej uwagi na to brakoróbstwo, gdyby nie koszmarny w precyzyjnej obróbce materiał. Tak, czy inaczej, przygotowałem już ją sobie do malowania w nadchodzący łikend.
Nieco uwagi poświęciłem również wersji 28mm. Bo i ona jej wymagała. Podobnie zresztą jak figurki z pierwszej serii. Nie można bowiem odmówić producentowi konsekwencji. Tak jak wtedy, tak i teraz, wzory wydrukowane zostały w kontrowersyjnej jakości. Dziwi mnie to o tyle, że nawet na budżetowych drukarkach można uzyskać wyraźnie lepszą jakość. A jak się jednak nie osiągnie, to jednak taki wzór wypada odrobinę chociaż wyczyścić przed powieleniem. W przeciwnym razie efekt jest taki, że na powierzchniach mamy bruzdy warstw, oraz – nie inaczej – pozostałości po podporach
Dziwną dziurkę (na zaszpachlowanie której nie mam jeszcze pomysłu) w policzku pomijam. Ale odlewaczowi mógłby ktoś wreszcie wytłumaczyć, że prowadzenie podziału formy przez detale twarzy jest niespecjalnie dobrym pomysłem
Biały metal też nie jest materiałem najbardziej miłym w obróbce, ale jednak narzędzia ścierne – osobliwie z włókna szklanego, nie ślizgają się po powierzchni, jak po gumowatej żywicy figurki 54mm
..chociaż, jak widać, podkład i zenital ligtning ujawniły konieczność bardziej skrupulatnego zniwelowania prążków warstw wydruku, a w niektórych miejscach również pozostałości podziału formy
..na razie jednak potraktuję te małą figurkę jako wzornik światła, pomocny w malowaniu wersji większej
KFS
P.S. Figurka spełniła swoje zadanie, czyli przypomniała mi którym końcem pędzla się maluje. Nie aspirowała do dzieła życia, i takoż nim nie jest, ale skończyłem jej kolorowanie bez obrzydzenia.
P.S.” Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to