Vehicle Weathering and Effects Set & Leather and Wood Colors Set
Abteilung 502 – ABT302 i ABT 315
Nie tak dawno recenzowałem książkę Abteilung 502 o tym jak malować modele farbami olejnymi. Oczywiście moja przygoda z weatheringiem z wykorzystaniem olei artystycznych zaczęła się kilkanaście lat temu, ale nie da się ukryć, że publikacja Joaquína García Gázqueza bardzo rozszerzyła moje horyzonty co do wykorzystania tego medium. Moja skromna paleta farb olejnych została więc powiększona o dwa zestawy z reaktywowanej przez AK Interactive marki Abteilung 502.
Pierwszy – jak sama nazwa wskazuje – służy do malowania i “postarzania” elementów imitujących skórę i drewno. W pudełku znajdziemy 6 tradycyjnych tubek z farbami w ciepłych odcieniach: od ciemnego brązu po żółty.
Drugi zestaw to propozycja do weatheringu, czyli “brudzenia” modeli. Ten z kolei zawiera pięć kolorów ziemisto-błotnistych oraz biały.
Wydaje mi się, że takie dwa zestawy uzupełnione o jakieś kolory rdzy (jasny i ciemny) powinny być w zupełności wystarczające do wykonania kompletnych śladów eksploatacji na pojeździe. Sprawdźmy to!
Pierwszą rzeczą, którą można zrobić z olejami to ta najbardziej oczywista, czyli klasyczna “biedronka”. Nakładając na model małe kropki z farby olejnej, a następnie rozcierając je pędzlem w kierunku narzuconym przez grawitację, uzyskujemy wrażenie smug i zacieków, które tworzą się na pojazdach w wyniku ściekania wody deszczowej zabierającej ze sobą brud ukryty w zakamarkach łączenia blach pancerza, załamaniach konstrukcji, wokół włazów, nitów itp. Do tego celu najlepiej wykorzystać farby w odcieniach ciemnobrązowych, piaskowych, zielonkawych. Pamiętać jednak trzeba by dobrać je odpowiednio do otoczenia w jakim planujemy zaprezentować pojazd na podstawce lub dioramie.
Ja najpierw krople farby rozcieram pędzlem na sucho,…
…a dopiero później pędzel nawilżam w rozcieńczalniku. Przy czym pędzel musi być jedynie lekko wilgotny. Za dużo rozcieńczalnika spowoduje, że farby olejne po prostu zmyjemy i zniweczymy cały efekt.
Proces ten powtarzamy na każdej powierzchni. Tutaj sugeruję pracę raczej “kawałek po kawałku”. Nie polecam nakładać kropek farby od razu na cały model. Lepiej pracować na pojedynczych panelach, żeby choć trochę różnicować efekt i jego intensywność.
Na przykład na płycie silnikowej zastosowałem ciemne kolory imitujące smugi oleju, paliwa i smarów.
Natomiast na bokach wieży użyłem więcej odcieni piaskowych by zaimitować spływający brud nanoszony na dach przez buty załogi.
Jeszcze bardziej podkreśliłem ten efekt na ścianach wanny kadłuba.
Po odczekaniu jednego dnia aż “biedronka” wyschnie na wannie, położyłem kolejną warstwę imitacji kurzu i błota. Tym razem zrobiłem coś na podobieństwo washa. Trzeba jednak przy tym uważać, by zbyt duża ilość rozcieńczalnika nie naruszyła poprzednio położonych efektów. Finalnie powinniśmy uzyskać imitację błota i kurzu, które zebrały się w zakamarkach pojazdu.
Ponownie poczekałem aż wszystko porządnie wyschnie i rozpocząłem kolejny etap brudzenia za pomocą farb olejnych. tym razem punktowo za pomocą wykałaczki nakładałem pojedyncze krople farby, które potem rozcierałem bez użycia rozcieńczalnika krótkim, dość sztywnym pędzlem. robiłem to w miejscach, gdzie na prawdziwych pojazdach kumulował się kurz.
Na dolnych powierzchniach używałem trochę więcej farby. Trzeba jednak pamiętać, aby jednak co pewien czas wytrzeć pędzel w suchy papierowy ręcznik by zdjąć nadmiar pigmentu. W przeciwnym razie zamiast transparentnych warstw zrobimy brzydkie mazy.
Podobnie postąpiłem z kołami z tym, że tutaj efekt ten zrobiłem o wiele subtelniejszy.
Na wieży farbę nanosiłem w miejscach gdzie powinna poruszać się załoga (a więc np. cały front wieży zostawiłem praktycznie nietknięty, bo trudno mi sobie wyobrazić by ktokolwiek próbował tamtędy wchodzić do czołgu).
Po wyschnięciu pierwszej warstwy cały etap powtórzyłem z użyciem ciemniejszego odcienia. Tym razem jednak farbę nakładałem w jeszcze mniejszej ilości na poprzednie efekty by uzyskać głębię koloru i zróżnicowanie barw błota i pyłu.
Gąsienice potraktowałem płukanką podobna do tej którą zastosowałem na wannie. Robiłem to raczej oszczędnie, bo nie miałem w planach bardzo ubrudzonego pojazdu.
Kolejny etap brudzenia to wykonanie rozprysków błota i ziemi. Wykonałem go za pomocą rozcieńczonej farby, którą “pstrykałem” ze sztywnego, strego pędzla o wykałaczkę. Mieszanka była zdecydowanie mniej rozcieńczona niż płukanka z poprzednich etapów. W zależności jaki efekt chcemy uzyskać należy odpowiednio zredukować ilość farby na pędzlu (najlepiej wcześniej “popstrykać” nim na boku w papierowy ręcznik). Polecam również osłonić górne powierzchnie kawałkiem taśmy lub innej “maski”, bo z mojego doświadczenia wynika, że farba lubi pryskać w sposób bardzo chaotyczny i niezaplanowany. Oczywiście można ją potem zmyć, ale obawiam się, że uszkodzilibyśmy poprzednie warstwy.
Podobnie jak przy rozcieraniu farby tak również tutaj użyłem dwóch odcieni by stworzyć efekt trójwymiarowości “brudu”.
W tym miejscu wychodzimy trochę poza zakres testowanych zestawów, gdyż dokładamy do palety dwa kolory rdzy. Z pomocą czerwonego i żółci z kompletu do skór i drewna możemy sobie wtedy zbudować bogatą bazę do wykonania śladów korozji. Proces ten w tym wypadku był bardzo prosty i szybki. Ponieważ nie chciałem by tłumiki i ich osłony wyglądały na bardzo zużyte postanowiłem, że ślady rdzy będą raczej delikatne, symulując typowy osad utlenionego metalu na gorących powierzchniach narażonych na wilgoć. Najpierw wykonałem płukankę z dwóch jasnych odcieni. Po jej wyschnięciu pozostałe, trochę ciemniejsze kolory, nanosiłem “tapując” drobną gąbką. Pamiętać przy tym trzeba, aby na gąbce pozostała naprawdę minimalna ilość farby.
Chcąc zasymulować ślady po smarach i oleju silnikowym wykorzystałem te dwa kolory:
Nanosiłem je cieniutkim pędzlem, punktowo w miejscach, gdzie można się spodziewać śladów po płynach eksploatacyjnych oraz w zawiasach włazów. Ilość farby musi być naprawdę minimalna. Dobrze również jeżeli nie będzie zupełnie odsączona z oleistego medium – to nawet po wyschnięciu farby na modelu, zapewni nam błyszczące wykończenie, co doskonale zasymuluje wilgotne plamy. Po nałożeniu farby rozmieszałem ją już na modelu z minimalną ilością rozcieńczalnika. Dzięki temu uzyskałem efekt tłustych plam.
Podobne ślady wykonałem z przodu pojazdu przy włazach przekładni. Warto zauważyć, że na samych włazach tego typu zabrudzenia występują o wiele rzadziej niż obok nich. Po prostu – trudno ubrudzić zewnętrzna powierzchnię włazu jeżeli jest on akurat otwarty.
Na piastach kół tą samą metodą zaznaczyłem wycieki smaru – jest to bardzo powszechny widok w drugowojennych pojazdach gąsienicowych.
Finalnym akcentem procesu brudzenia było pomalowanie trzonków narzędzi saperskich. wykorzystałem do tego dwa kolory z palety zestawu do skóry i drewna. Robota prosta i szybka, więc nawet nie ma co się rozwodzić. Po prostu nałożyłem małe kropki ciemnych odcieni na końcach sztyli i roztarłem je na sucho.
Podsumowując: książka nie kłamie! Rzeczywiście używając wyłącznie farb olejnych można wykonać przekonywujący weathering modelu pancernego. Oczywiście jeżeli będziemy chcieli zrobić na podwoziu grube błoto, albo zebraną gąsienicami ziemię, sama farba olejna nie wystarczy. Na pewno trzeba będzie połączyć ją z pigmentami lub innym medium, co z pewnością przetestuje w kolejnych częściach cyklu.
Radek “Panzer” Rzeszotarski