Montaż fototrawionych relingów
Poradnik
Relingi możemy podzielić na dwa rodzaje. Na te, które są na nadbudówkach, i te, którymi obklejamy burty. O ile burtowe zawsze przyklejamy na końcu, więc na pomalowany już wcześniej model, to montaż relingów na nadbudówkach zależy od kamuflażu okrętu. Jeśli kolor poziomych powierzchni jest inny niż kolor ścian bocznych nadbudówek lub jeśli nadbudówki są w jakimś kamuflażu, to najpierw malujemy nadbudówki, a na końcu przyklejamy pomalowane już relingi. Inaczej relingi ulegną uszkodzeniu przy maskowaniu. No chyba, że ktoś potrafi to namalować bez maskowania
Wyjątkiem są okręty japońskie, gdzie w większości przypadków wszystko było szare. W takim przypadku przyklejam relingi do nadbudówek i maluję już całość.
Relingi trzeba wcześniej dopasować. I dobrze jest to zrobić jak najwcześniej. Najlepiej jak nadbudówki mamy jeszcze w rękach, najpóźniej gdy są już na pokładzie, ale bez innych utrudniających przymierzanie elementów (maszty czy jakaś delikatna drobnica).
Malujemy, gdy są już finalnie powyginane. Wcześniej nie ma sensu, bo farba poodpada nam od manipulowania szczypcami lub pęsetą.
Samo przyklejanie było już opisywane w poprzedniej części – znajdujemy punkt pomocny w ustaleniu położenia, łapiemy klejem w jednym miejscu, jak już się trzyma, powoli przyklejamy resztę.
Nie starajcie się przykleić całego od razu – to się nie uda.
Czasem konstrukcja nadbudówek zmusi nas do modyfikacji relingu.
No tak być nie może – trzeba odciąć słupek i dopasować długość poziomych części, by uzyskać coś takiego:
W niektórych miejscach lepiej też wygląda jak reling nie kończy się słupkiem.
Za to relingi burtowe maluję jeszcze na blaszce. Nie wiem po co, bo i tak po wycięciu i obrobieniu trzeba poprawiać, ale skoro i tak mam już farbę w aerografie po malowaniu jakichś innych elementów, to co ma się zmarnować. Zazwyczaj są to długie proste odcinki, nie wymagające wyginania, to i uszkodzeń farby nie ma zbyt dużo. Relingi malujemy nie tylko z obu stron, ale też psikając z góry i z dołu, tak by nigdzie nie prześwitywała goła blacha.
Relingi burtowe również trzeba wcześniej przygotować. Proste odcinki tylko odmierzyć, kawałki dziobowe i rufowe – wyprofilować. Bez znaczenia czy robimy mały okręcik i pasek relingu na blaszce jest zbyt długi, czy okręt mamy duży i trzeba na burtę kilka pasków, zawsze odmierzamy i szykujemy sobie odpowiednie odcinki wcześniej.
Ustalamy sobie jakiś punkt, od którego zaczniemy przyklejać reling. Na przykład podpora platformy nadbudówki (A11/A12)
Od tego miejsca odmierzam reling do rufy…
…i do dziobu.
Dziobowy formuję.
Klei się dokładnie tak samo jak całą resztę. Trzeba złapać w jednym punkcie. Przy długich prostych paskach najlepiej złapać jeden koniec. I tu przydaje się wylewanie jednej kropli opisywane tutaj.
Gdzieś na brzegach znajdziecie taki już gęściejszy cyjanoakryl. I takim smaruję 2mm końca relingu. Gęstszy ma większą lepkość i reling po dotknięciu pokładu już tak nie fruwa na boki.
Złapany początek.
I teraz centymetr po centymetrze doklejamy resztę. Gdyby nie to, że drugą ręką obsługiwałem aparat…
…to miałbym w niej np. igłę od aerografu lub pęsetę, którą dociskałbym klejony odcinek do pokładu.
Większość relingów na blaszkach dostajemy w postaci płotu z prostą linią dolną. O ile w siedemsetce ciężko coś z tym zrobić, to w trzystapięćdziesiątce już jak najbardziej. Tej poziomej linii przecież tak naprawdę nie było. Jest dodawana przez producentów blaszek, by można je było łatwiej przykleić. Można ją usunąć.
Trudniej jest tylko taki reling przykleić, tym bardziej, że kleimy przecież pomalowane już elementy. O ile przy relingu z dolną linią zalewa się tak naprawdę szparę pomiędzy nią i pokładem, to tu przy pojedynczych patyczkach ten numer nie przejdzie. Nie da się też zrobić tak jak klei się na patyczki poręcze, bo tam czyści się debonderem, więc nic nie może być malowane.
Ale da się.
Jak?
Oczywiście najlepiej podać klej na koniec słupka tak, by nic nie pobrudzić, a połączenie się trzymało. I to się nawet czasem udaje. Ale rzadko. Więc jak? No jest na to pewien patent, choć nie wiem czy powinienem o nim mówić, bo zaraz wszyscy będą oglądać moje modele w poszukiwaniu kleju 🙂
Cały czas przywołuję poprzednią część o klejeniu, bo tutaj potrzebny jest klej o wolnym czasie schnięcia. Bardzo wolnym. Taki klej podaję igłą nie bezpośrednio w punkt styku słupka z pokładem, a ciut wyżej i jadę po słupku spychając go niżej.
Zalety – trafiam idealnie w punkt styku, a nie obok (to częste), mniej więc jest klejem upaprane. Ale jednak jest. I teraz zaczyna się magia.
Jak zjeżdżam igłą na koniec słupka, od razu zaczynam klej, który tam się zebrał, rozsmarowywać. TAK, rozcieram klej cyjanoakrylowy na pomalowanym farbą pokładzie. Na boki, do góry, gdziekolwiek. Wcieram go w podłoże. I znika, naprawdę. Czy to nie cudowne? 😀
To są zalety kleju, który po którejś kropli stoi już z pół godziny. Daje nam czas na pozbycie się go. Normalnie klej będzie widać, kiedy zaschnie, bo będzie widać grubość warstwy. Rozcierając, pozbywamy się właśnie tej warstwy. Owszem, w tym miejscu może być lekkie przebarwienie powierzchni, ale umówmy się, przecież różnymi washami robimy wszystko, by takie przebarwienia osiągnąć.
Duże powiększenie. Nic nie było ścierane debonderem. Jest przyklejone. Widać klej?
Oczywiście nabieramy na igłę tego kleju jak najmniej, by do ewentualnego roztarcia była tylko odrobina.
Zachęcam do mocowania relingów w 1/350 na pojedyncze słupki. Dużo ładniej to wygląda niż z tą dolną podstawą.
Jeśli okręt nie jest naprawdę mały, to nigdy jeden pasek relingu nie starczy nam, by okleić jedną burtę. Paski trzeba łączyć. Tylko jeśli w miejscu połączenia będziemy mieli podwójny słupek…
…to będzie fatalnie wyglądało. Jeden słupek musimy odciąć.
Jest jeszcze jeden aspekt, który musimy wziąć pod uwagę przy wyborze sposobu mocowania relingów – grubość ewentualnego drewnianego pokładu. Drewniane pokłady są dość przydatne. Zakrywają uszkodzenia powstałe przy odcinaniu elementów, które będziemy chcieli wymienić na fototrawione. Łatwiej je pomalować olejami i uzyskać niezły efekt, niż bawić się w malowanie poszczególnych desek, aby zróżnicować plastikowy pokład. Mają jednak jedną wadę – grubość. O co chodzi i dlaczego od jakiegoś czasu kupuję pokłady tylko jednej firmy pisałem tutaj.
Jeśli nie będziemy zrywać folii z klejem, to będzie to wyglądać tak:
Grubość pokładu bardzo rzuca się w oczy. Można wtedy rozważyć pozostawienie dolnej podstawy relingów.
Dolna linia ukryje grubość drewnianego pokładu.
Jeśli zerwiemy z pokładu folię z klejem, będzie o prawie połowę cieńszy, ale nadal ma jakąś grubość. Tu widać różnicę pomiędzy wersją z linią i bez na pokładzie bez folii.
Chyba, że model ma pokład obniżony w stosunku do burt i po naklejeniu drewnianego za bardzo nie wystaje.
Przy naprawdę długich, a przez to niewygodnych odcinkach (bo zawsze duża część gdzieś zwisa, ciągnąc za sobą tę, którą właśnie próbujemy przykleić), możemy unieruchomić reling zwykłą tamiyową taśmą.
Janusz Bogusz – Rhayader
No niby fajnie tylko nie zgodzę się z tezą że poziomej dolnej linii nie było. Otóż ona doskonale imituje coś takiego jak “waterways” . Dosyć istotny element zwłaszcza dla załogi pokładowej a po co to jest to polecam poszukać.
Można by dodać jeszcze że różne marynarki miały rożne rodzaje relingów. Inne były na jednostkach RN a zupełnie inne na IJN. No i oczywiście inne na głównych pokładach a inne na pokładach nadbudówek czy stanowiskach np. plotek.
Przy pojedynczych słupkach można też się pobawić w wiercenie otworków w pokładzie.
Wcale nie niby, tylko po prostu ‘fajnie’. Pokazano kilka wariantów, naprowadzono kiedy i co malować. Każdy powinien dobrać coś do swoich potrzeb / możliwości.
Ja czerpię garściami z porad Janusza.
Pytanie. Jest jakiś trik pozwalający na zróżnicowanie odcieni kolorów powierzchni poziomych i pionowych z już przyklejonymi relingami?
Pozdrawiam i dzięki.
Witam serdecznie szanownego Pana, proszę o pomoc i wyjaśnia,czy drewniany pokład można przykleić na pomalowane części. Bardzo proszę o opis jak taki drewniany pokład przyklejać?z pozdrowieniami Łukasz
Te części to pomalowany plastikowy pokład?
Można przykleić na pomalowany. To – jak, zależy od tego czy będziemy odklejać folię z klejem, czy nie. Wszystko jest tutaj:
https://www.kfs-miniatures.com/1-700-bohaterowie-drugiego-planu-ii/
Jeśli będzie z klejem, to dużo wody i cierpliwości. Jeśli bez – PVA (wikol) i wzmocnienie cyjanoakrylem odstających miejsc.
Dziękuję za odpowiedź. Mam drewniany pokład w zestawie (model to 1/72 Revell german submarine type vii c/41). Jeśli dobrze rozumiem, maluję sobie różne części, ściągam folię z drewnianych elementów i naklejamy?z pozdrowieniami Łukasz
Najpierw sklejamy kadłub. Dodajemy fototrawione pokłady na dziób i rufę. Ewentualnie inne elementy, których nie zakryje drewniany pokład. Malujemy i dopiero przyklejamy drewniany. Chodzi o to, by pomalować co się da przed przyklejeniem pokładu. Jeśli przykleimy pokład przed pomalowaniem fototrawionego dziobu i rufy, to później będziemy go musieli maskować, by nie pobrudzić farbą.
Tak, ściągamy folię i naklejamy. Ale wcześniej cały pokład pokrywamy wodą z dodatkiem płynu do mycia naczyń. Klej jest mocny i jeśli coś przykleimy nierówno, to będzie trudno go odkleić. Po to woda, by osłabić przyczepność i dać chwilę na pozycjonowanie. Wodę wyciska się przez dociskanie pokłądu, reszta wyparuje.